środa, 21 listopada 2007

Dyskusja nad raportem OECD

W najnowszym numerze FA, prof. Luty w artykule Przez Pryzmat OECD stwierdza m.in. Uważam, że raport OECD powinien stanowić podstawę, a zarazem wsparcie dla propozycji bardziej znaczących zmian w prawie akademickim.
Wiecej o raporcie w naszej zakladce Education at a Glance 2007 -OECD report

Zgadzajac sie z wnioskiem przew. KRASP, prof. Lutego, zapraszam do dalszej konstruktywnej dyskusji nad raportem...
Podsumowanie w jezyku polskim.

Korekta 12 stycznia 2008r. - nastapila pomylka, za ktora przepraszam.
Artykul prof. Lutego dotyczyl ponizszej publikacji OECD (bardziej szczegolowej):

30 IV 2008r. - Polska wersja raportu

38 comments:

Anonimowy pisze...

Pisze ten komentarz z perspektywy Polaka pracujacego ponad 29 lat na roznych uczelniach amerykanskich i kanadyjskich. Ten raport jest bardzo istotny, i powinien byc podstawa do szybkich zmian w systemie szkolnictwa wyzszego w Polsce. Szkolnictwo to jest z mojej perspektywy (a te opinie dzieli wielu rodakow na podobnych uczelniach na Zachodzie) w bardzo zlym stanie, jest po prostu zacofane tak pod wzgledem zarzadzania, moralnosci jak i metod nauczania oraz dorobku na skali miedzynarodowej. Wbrew mniemaniu wielu Polakow w Polsce, polska nauka NIE jest wysoko notowana na swiecie. Sa wyjatki, ale rzecz jasna na nich nie da sie jechac. Oto kilka spostrzezen:
1. Panuje w Polsce polityka kadrowa i przekonanie ze mlodzi ludzie powinni dlugo terminowac i nie miec nic do powiedzenia. Jest to absurd, sprzeczny z tym co sie dzieje w najlepszych uczelniach swiata, i w redakcjach najlepszych pism, etc.
2. Oczywiscie ludzie w srednim i starszym wieku maja i powinni miec (o ile sa aktywni!) ciagly wklad w zycie naukowe danego kraju. Ale blokowanie mlodych naukowcow = przestepstwo wobec narodu na plaszczyznie edukacji i tworczosci intelektualnej.
3. Powinno sie wprowadzic metody umozliwiajace wrocic na polskie uczelnie tym co chcieliby taki krok podjac. Poki sie tego nie zrobi, poty kraj bedzie ponosil ogromne straty na skali dziesiatek lat.
4. Doktoraty i magisteria w dziedzinach naukowo-technicznych powinny byc pisane po angielsku, i publikowane w najlepszych pismach miedzynarodowych.
5. Polskie habilitacje sa anachronizmem i szarada, szczegolnie jesli sie slyszy o historiach gdzie pracownik naukowy jest blokowany w swoim instytucie i zmuszany do habilitowania sie w innym miescie. Ich odpowiednikiem (o duzo lepszym standardzie naukowycm) jest w Ameryce Polnocnej awans na associate professor, zwykle razem z nadaniem tenure. Podobne mechanizmy istnieja w Europie Zach.
6. Przyznawanie tytulow profesorskich przez rzad panstwa jest po prostu smieszne - lepiej o tym nikomu nie opowiadac na Zachodzie. W jakim stopniu rzad, dajmy na to Kanady, orientuje sie w poziomie naukowym badan geofizyki obszarow arktycznych? Oczywiscie mniej niz sami naukowcy. Itp., itd. Rzad nie ma czasu, energii ani ekspertyzy na decydowanie o profesurach. Rzad jest odpowiedzialny za fundowanie badan i uczelni wedlug wysokich standardow - koniec.
7. Mowiac o standardach, wszyscy w branzy naukowo-technicznej tu w Ameryce musza wykazywac sie zastosowaniami swoich badan (z wyjatkiem matematyki czystej) oraz porzadnymi publikacjami w mozliwie najlepszych pismach.
8. Dodatkowo, wszyscy musza sie wykazywac porzadnym uczeniem, kulturalnym traktowaniem studentow, i praca spoleczna (organizacja konferencji, etc.).
9. Branie funduszy rzadowych do wlasnej kieszeni jest niedopuszczalne, jest legalnie niemozliwe, jest nie do pomyslenia. I moze wlasnie tutaj powinny sie zaczac zmiany polskich uczelni - bo etyka jest podstawa do innych zmian.

Martin (Marcin) Ostoja-Starzewski
Department of Mechanical Science & Engineering
and The Institute for Condensed Matter Theory
University of Illinois at Urbana-Champaign
USA

WFPalosz pisze...

Nie mozna sie nie zgodzic. Z jednym uzupelnieniem aby nie bylo nieporozumien. Profesor akademicki ma pensje za 9 miesiecy pracy (2 semestry). Fundusze z grantow i kontraktow, takze rzadowych, moze przeznaczyc na wlasne wynagrodzenie za 2 lub nawet 3 miesiace pracy w roku gdy nie ma obowiazkow akademickich.

Jarek pisze...

Na stronie 48 raportu OECD znajduje się ogólny opis problemów trapiących nasze szkolnictwo wyższe, który w moim trochę nieudolnym tłumaczeniu brzmi tak:

„Polski system szkolnictwa wyższego stoi jednak przed szeregiem złozonych i jak się wydaje nieuniknionych wyzwań. Najistotniejszym spośród nich jest to, że w wielkim stopniu cały system szkolnictwa wyższego a nie tylko instytucje, o których mozna by powiedzieć, że są to „instytucje akademickie” jest ukierunkowany na problemy czysto akademickie i w związku z tym jest niedostatecznie uwrażliwiony na zróżnicowane potrzeby współczesnej gospodarki i społeczeństwa. Nie będzie przesadą określenie całosci tego systemu jako skupionego na sobie i patrzącego wstecz: procesy rządzące tym systemem oraz wartości i kultura na których te procesy się opierają są przede wszystkim wewnętrzne (a w szerszym sensie) instytucjonalne i nie odwołują się do potrzeb społecznych.”

Jest to najbardziej ogólny opis naszych uniwersytetów jaki udało mi sie znaleźć w tym raporcie. Specyficzny język raportu może trochę zacierać jednoznacznie negatywną oceny polskiego szkolnictwa wyższego jaka wyłania się z raportu. Polecam rozdział 4.3 “Human Resources: Academic Staff and the Academic Career”. Dobrze byłoby przetłumaczyć najciekawsze fragmenty oceniające polski system kariery akademickiej ponieważ upublicznienie krytycznych wniosków raportu OECD poza środowiskiem akademickim wymaga jak sądzę dysponowania wersją polską.

Aleks pisze...

No własnie. Trzeba tłumaczyć na język polski te najważniejsze teksty lub ich podstawowe części. wiem, że to trudne i czasochłonne. Niemniej takie tłumaczenie jest konieczne nawet jeśli nie będzie najwyższego lotu. Humaniści słabo znają język angielski choić to może nie ich wina. Dla wielu z nich w ich pracy angielski nie jest niezbędny. Zresztą i spora grupa pozostałych nie włada angielskim na tyle dobrze by dobrze zrozumieć tekst odbiegający od ich zainteresowań zawodowych. Kiedyś już o to apelowałem.
Niestety nie mamy wyjścia - jak chcemy przekonać ogół do naszych ideii to musimy tłumaczyć. Czytają nas nie tylko naukowcy. Zaglądają tu i dziennikarze i posłowie.

Malgorzata pisze...

Zastanawiajace jest dlaczego do tej pory raport NIE JEST DOSTEPNY w jezyku polskim!
Raportom OECD jest poswiecona specjalna strona na serwerze MNiSW.

Komisja ENM w swoim planie pracy na I polrocze 2008r. przewiduje:
Seminaria i konferencje:
Propozycja przeprowadzenia konferencji we współpracy z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego - "Jakość szkolnictwa wyższego" oraz prezentacja raportu raportu OECD "Reviews of Tertiary Education" - kwiecień


Na raport powoluje sie wiele osob. Czy naprawde nie mozna w internecie umiescic jego polskiej wersji, ktora powinna juz dawno istniec? To retoryczne pytanie do MNiSW. Tymczasem mamy obok angielskiej, takze jego francuska wersje...

Malgorzata pisze...

Tlumaczenie raportu OECD - znalezione w internecie!!!
Biuletyn Informacyjny Krajowej Sekcji Nauki NSZZ nr 9-10 2007r. tlumaczenie R.Mosakowski str.6-10
Przetlumaczony fragment 4.3 Zasoby Ludzkie: Nauczyciele Akademiccy i Kariera Akademicka

Aleks pisze...

Brawo Małgorzato! Pozostaje tylko pytanie retoryczne: dlaczego nie było wyraźnej informacji, ze takie tłumaczenie istnieje? Komu to przeszkadzało? Czyżby grupie trzymającej władzę?
Pytanie nie jest oczywiście skierowane do Małgorzaty!

WFPalosz pisze...

Tlumaczenie wskazane przez Malgorzate dotyczy tylko malego fragmentu calego raportu. Jezeli ktos wskaze jakis inny istotny fragment raportu ktory nalezaloby przetlumaczyc do rozpowszechnienia to prosze zaproponowac, postaram sie podjac pracy tlumaczenia i umieszczenia na internecie.

Aleks pisze...

A moze zmiany czaczac od rozgonienia klanow rodzinnych?
Krok pierwszy (od wrzesnia 2008):
członek rodziny nie moze byc podwladnym. Nowym rektorom mozna dac prolongate do wrzesnia 2009. Zatem nie mozna byc kierownikiem i zastepca kierownika zakladu, instytutu, wydzialu na ktorym pracuje najblizsza rodzina (wspolmalzonek, dzieci, rodzic, tesciowie). Nie mozna tez doktoryzowac sie lub habilitowac przed rada w ktorej zasiada ktos z rodziny.
Krok drugi (od lutego 2009):
Na tym samym wydziale nie moze pracowac rodzina (jak wyzej).
Krok trzeci (niezalezny) do wprowadzenia od zaraz: recenzenci nie moga byc z tego samego wydzialu (uczelni).

Malgorzata pisze...

@Aleks
To nie jest takie proste. Andrzej Jajszczyk w artykule w rzepie Polskie uniwersytety potrzebują reanimacji idzie nawet dalej proponujac Należy też zakazać zatrudniania dzieci pracowników w tej samej uczelni..
Od razu nasuwaja sie pytania: A co z siostrzenica?, Jak kontrolowac powiazania rodzinne? Co w przypadku konsolidacji uczelni w jednym miescie?

W raporcie OECD str.61, cz. 4.3 paradoksalnie czytamy, ze remedium na bolaczke nepotyzmu wg polskiego srodowiska ma byc... wieloletnia ocena postepow naukowych (repeated research assessment) pod nazdzorem CKK!!!

Problem nepotyzmu jest scisle zwiazany z kwestia procedur zatrudniania. Stosowne zalecenia autorow raportu znajduja sie w cz. 5.3. Moje 'swobodne' tlumaczenie brzmi (ostatni akapit str. 98 i pierwszy akapit str.99):

"Chociaz przejsciu do zawodu wlasciwie wynagradzanego 'jednoetatowego' nauczyciela akademickiego nalezy - z uwzglednieniem dostepnych srodkow finansowych (consistent with available resources) - nadac najwyzszy priorytet, w krotkiej perspektywie mozliwe jest wprowadzenie kilku innych zmian prawnych podnoszacych jakosc nauczycieli akademickich, zmian ktore dotycza niekosztownych czynnikow i ktorych wprowadzenie winno byc rozwazona jak najszybciej. Naszym zdaniem, ten inny czynnik, ktory prawie na pewno dziala na niekorzysc wysokiej jakosci i jest obiektywnie bardzo trudny do obrony, to szczegolne upodobanie do 'chowu wsobnego' (od studenta po pracownika i przez cla kariere pracownika), ktory wydaje sie ciagle byc gleboko osadzone w polskim systemie szkol wyzszych. Jest kilka zupelnie prostych krokow, ktore moga byc podjete w celu otwarcia procedury naboru kadry na roznych etapach kariery zawodowej i w celu popierania/zachecania do mobilnosci.

Pierwszym priorytetem winno byc zwiekszenie przejrzystosci procedur zatrudniania, promocji i oceny osiagniec kadry. Nie ma lub jest niewiele usprawiedliwienia dla sytuacji, poza najbardziej wyjatkowymi okolicznosciamy, gdy odbywa sie to za zamknietymi drzwiami. Wymagania zwiazane ze stanowiskiem, kryteria wyboru kandydata winny byc wspolnie ustalone i zatwierdzone, z udzialem pracownikow wszystkich szczebli (takze dla najwyzszych stanowisk) i studentow. Konkurs winien byc powszechnie ogloszony, a procedura wyboru powinna obejmowac publiczna prezentacje kandydata i jej oddzwiek/ocene (feedback) przedstawiona przez studentow i mlodszych pracownikow komisji konkursowej, takze dla najwyzszych (senior) stanowisk. W przypadku najwyzszych stanowisk (np. na poziomie profesury), w sklad gremiow wybierajacych winni wchodzic zewnetrzni eksperci, powolywani z: (a) tej samej uczelni, ale z innej dyscypliny; (b) z tej samej dyscypliny, ale spoza uczelni; (c) w przypadku kluczowych stanowisk, takze spoza Polski. Koszt tych dodatkowych dzialan jest naprawde znikomy w porownaniu z kosztami niewlasciwego wyboru, a takze bedzie to wyslanie istotnego sygnalu o przejrzystej, opartej na kompetencjach rywalizacji. Jednakze, w przypadku gdy 'chow wsobny' jest uwazany za wystarczajaco powazne zagadnienie, mozliwe jest wziecia pod uwage zdobycia doswiadczenia w innej instytucji (w niektorych przypadkach doswiadczenia poza Polska) jako jednego z dodatkowych kryteriow, ktore nalezy wziac pod uwage."

Jan pisze...

Dla mnie recepty OECD brzmia nieco naiwnie. Cóż może zmienić sam fakt "powszechnego ogłoszenia" konkursu (czyz teraz tego nie ma? niby jest...), albo udział studentów czy młodszych pracowników. Ich najłatwiej dobrać tak, aby "nie robili kłopotów", trywialna kwestia nawet dla politykierów nizszej rangi. warunkami konkursu (chocby publicznymi) tez można nieźle manipulować. Ale tu juz cieplej, cieplej. Jawność i stabilnośc kryteriów - dla mnie TO JEST TO. Ale nie ufam loklanym układom. Bardziej wierzę, że te kryteria (chocby skopiowane z USA) ustali i ogłosi ktoś "z góry". GDYBY ci "z dołu" (rektorzy, dziekani) chcieli dobrze: od wielu lat mają wszelkie instrumenty by robic dobrze. Ale jakoś nie chcą. Moze istotnie reguły ich powoływania trzeba zmienic? Tego warto spróbowac...

Malgorzata pisze...

@Jan
(rektorzy, dziekani)(...)Moze istotnie reguły ich powoływania trzeba zmienic?
Dla mnie jest to oczywista, oczywistosc... To jak to obecnie funkcjonuje sympatycznie opisal Andrzej Jajszczyk w swoim ostatnim artykule w rzepie w czesci o zarzadzaniu uczelniami. Niestety raport OECD (w zalozeniu) pomija kwestie zarzadzania, chociaz czesciowo mamy uwagi na stronie 53 - wkrotce powinnismy miec tlumaczenie tej czesci dostepne na blogu.
Na dzisiaj tylko stwierdzenie, ze autorzy raportu podkreslaja kadencyjnosc wladz i tym samym ich slaba pozycje w stosunku do nieusuwalnej profesury stawiajac pytanie czy jest to 'wlasciwy balans'. Byc moze wlasnie z tego powodu od wielu lat mają wszelkie instrumenty by robic dobrze. Ale jakoś nie chcą.

Jan pisze...

@Małgorzata. Dotykamy poważnego problemu: wyższości monarchii nad demokracją i jak chronic przed przekształceniem sie monarchii w tyranię. Ale na razie powszechna modą jest demokracja (choc istotnie: i raport OECD i inne przykłady wskazuja że akurat w sektorze nauki jest zielone światełko dla tendencji monarchicznych, to ciekawe!).

Jan pisze...

@"Nieusuwalność profesury". To tylko zwyczaj, nie prawo. Przecież są oceny okresowe. Dwa negaty - i koniec. A wielu profesorom MOŻNA postawić oceny negatywne, bo dorobek zaden od x lat. Na małych uczelniach jakieś usprawiedliwienie jest: minima kadrowe i czasem tych kilku samodzielnych "trzeba trzymac". Ale na tych duzych uczelniach? To tylko kwestia WOLI. Konkursy tez bywaja DZIŚ prawdziwe (np. 2 miejsca i kilku mocnych kandydatów, słabi nawet nie podchodzą), ale ile jest takich wydziałów? To kwestia WOLI, a nie przepisów... W przepisach natomiast powinny być określone KONKRETNE nieprzekraczalne, równe, jawne, stabilne KRYTERIA, tak aby te gremia oceniające nie miały za dużo swobody (bo NA OGÓŁ źle ją wykorzystują, niestety).

Aleks pisze...

Panie Janie, Panie Janie... A słyszał Pan by profesorzy ocenili negatywnie profesora i to dwa razy? Nawet jak kogoś chca się pozbyć ze swgo grona to robia to inaczej.

Jan pisze...

@Aleks. Alez wiem o tym DOSKONALE. Chodzi mi o to, ze instrumentarium niby jest, a NIC z tego nie wynika. Postuluję więc MOCNIEJSZE instrumentarium: aby w ustawie, rozporządzeniu itp. zapisac, ze "aby byc prof. trzeba co najmniej x publikacji z LF",
"aby dostać hab. z dziedziny takiej a takiej, trzeba tyle, a tyle publikacji tej czy innej rangi". Po prostu z tego co widać, NIE WIERZĘ, ze w naszych polskich realiach lokalne mechnimy tak znienacka zaczną dobrze funkcjonowac.

Malgorzata pisze...

@Jan
Prosba o zamieszczanie tego typu komentarzy w stosownym watku o modelu kariery . Tutaj dyskutujemy o raporcie OECD. Z gory dziekuje. Moderator.

Malgorzata pisze...

Ze strony MNiSW:

Środa, 2 kwietnia 2008 r.
Godz. 11.00 - Minister nauki i szkolnictwa wyższego prof. Barbara Kudrycka oraz podsekretarz stanu w MNiSW prof. Grażyna Prawelska-Skrzypek będą uczestniczyć w konferencji "Wyzwania dla polskiego szkolnictwa wyższego w świetle raportu OECD. Reviews of Tertiary Education Poland".
(Warszawa, ul. Wiejska 4/6/8, Sala Kolumnowa. Gmach Sejmu RP)

WFPalosz pisze...

Do wiadomosci.
Nie znalazlwszy polskiej wersji raportu OECD dotyczacego polskiego szkolnictwa wyzszego, kilka tygodni temu postanowilismy temu zaradzic i przygotowac taka wersje wlasnymi silami FIAP. 13 marca, w rezultacie staran o uzyskanie praw autorskich do takiego tlumaczenia, dostalismy od p. Sawickiej z biura publikacji OECD w Paryzu informacje, ze takie tlumaczenie jest juz przygotowywane przez MNiSzW i ma byc wkrotce dostepne na odpowiedniej stronie OECD. Nasze zapytanie wyslane 16 marca do Ministerstwa o to tlumaczenie zostalo jednak bez odpowiedzi. Dzisiaj odbyla sie w Sejmie konferencja z udzialem Min. Kudryckiej dotyczaca implikacji rzeczonego raportu OECD. Byc moze tlumaczenie jest juz zrobione tylko nie przeslane jeszcze do rozpowszechnienia.

Malgorzata pisze...

W serwisie Nauka Polska ukazal sie 'pokonferencyjny' artykul OECD: uczelniom w Polsce brakuje strategii, pod ktorym zamiescilam przed chwila nastepujacy komentarz (czeka on na zatwierdzenie):
W powyzszej notatce brakuje mi jednego podstawowego uzupelnienia. W raporcie OECD problem ten jest rozwazany w kontekscie masowosci ksztalcenia i polaczony z zarzutem wszechobecnego w Polsce 'akademickiego dryfu' - polecam lekture str. 47 raportu.
Problem 'akademickosci' jest rowniez podniesiony na str. 48 w kontekscie dzialalnosci PKA. Autorzy raportu zarzucaja, ze zatwierdzenie nowych programow studiow jest uwaruynkowane wypelnieniem 'akademickich' kryteriow (bez uwzglednienia pogladow przyszlych pracpdawcow) co nie stanowi zachety dla uczelni dla powaznego potraktowania ich misji edukacyjnej.
Podobnie polecam dokladne zapoznanie sie z uwagami autorow raportu o systemie quality assurance - strony 66-68. Wynika z nich raczej, ze wewnatrzuczelniane systemy oceny jakosci procesu nauczania na dzien dzisiejszy nie funkcjonuja i sa dopiero w fazie tworzenia (str. 67).

Dzial copyright przyznal MNiSW prawo do przetlumaczenia raportu na jezyk polski. Wg informacji uzyskanych w polowie marca z paryskiego biura OECD, polska wersja raportu powinna byc wkrotce dostepna na stronach OECD. Srodowisko na nia czeka z niecierpliwoscia - ten raport zgodnie z sugestia prof. Lutego w FA powinien stac podstawa do wprowadzenia zmian w ustawodawstwie i im wczesniej zapozna sie z nim cale srodowisko tym lepiej.
Po wiecej informacji zapraszam na blog Forum Integracyjnego Academicus Poloniae: 'Dyskusja nad raportem OECD'.

Malgorzata pisze...

3-4 kwietnia odbywa sie w Lizbonie konferencja OECD Tertiary Education for the Knowledge Society - informacja ze strony OECD: The conference will coincide with release of the final report of the OECD Thematic Review of Tertiary Education, a three-year study of tertiary education policies in 24 countries. Poprzedni taki raport ukazal sie w 1998 roku.
Na stronie lizbonskiej koferencji ISCTE w dziale Documents znajduja sie 3 rozdzialy raportu Final Synthesis Report from OECDE Thematic Review of Tertiary Education podsumowujacego raporty narodowe. Warto sie zapoznac by zobaczyc jak na tym tle wypada Polska.
Na konferencji Polske reprezentuja (udzial tylko za zaproszeniami): Andrzej Krasniewski (KRASP) i Ewa Markowska (MNiSW).

Malgorzata pisze...

Informacja o konferencji dotyczącej Przeglądu Szkolnictwa Wyższego OECD pojawila sie 9 kwietnia na stronie MNiSW.

Malgorzata pisze...

Z przyjemnoscia informuje, że w dniu dzisiejszym Witek Palosz otrzymal informacje z dzialu Copyright OECD w Paryzu, że od 30 IV jest juz dostepna polska wersja raportu OECD 'Tertiary Education in Poland'. Link jest tez w glownym poscie i w naszych zakladkach. Zapraszam do dalszej dyskusji

Zdzislaw M Szulc pisze...

Uwage moja zwrocila sprawa zarzadzania uczelniami i organizacji cial przedstawicielskich oraz pomijana /malo adresowana sprawa... autonomii. W samym raporcie- slowo to jest w cudzyslowie-i autorzy raportu, po analizie ustaw-stwierdzaja ,ze sprawy zarzadzania uczelniami i autonomii, itp., nie wiele sie zmienily od 1990,w czasie, do 2005( ostania ustawa w tym temacie).Czyli stan autonomii uniwersytetow publicznych, a takze prywatnych,ich zwiazki ze spoleczenstwem, "ksztaltuje" ustawa rzadowa. Co to znaczy:? Znaczy tyle, ze w Polsce po1939r nigdy, tzw. tradycja uniwersytecka, nie ksztaltowala oblicza szkolnictwa wyzszego...Oblicze to bylo ksztaltowane, i jest nadal, przez... panstwo! Konsekwencje tego stanu-sa widoczne, a usuniecie wad istniejacego sytemu i jego refora na miare oczekiwan i potrzeb... jest/bedzie nielatwa. Brak jest wlasciwie wypracowanych,skutecznych, zrozumialych i adekwatnych do dnia dzisiejszego, instrumentow kontroli, podejmowania decyzji i wspolpracy pomiedzy uniwersytetami, panstwem i spoleczenstwem! Jesli dodamy inna sprawe: braku planu strategii rozwoju szkolnictwa wyzszego w Polsce, to stan tego sektora dzialnosci dla spoleczenstwa i panstwa... jest bardzo niepokojacy ( patrz podobniena stronie inernetowej kali.salon24.pl)!

Jan pisze...

W moim odczuciu państwo nie za bardzo wtrąca się do uczelni. Ustawa ustawą, ale rektorzy mogą robic co tylko chcą. Owszem, kasa płynie z centrali i są pewne więzy. Ale nikt nie zabrania (wręcz przeciwnie) kombinowac pieniędzy skądinąd - i to sa swobodne środki. Ale obyczaj akademicki - nie kształtuje się, fakt. Państwa bym jednak za to nie winił. Osobiście wolałbym nawet, aby sie bardziej (jako bądź co bądź właściciel) wtrącało... Na razie mamy leniwe zarządzanie nieco "rozbestwionej" korporacji, pozostawionej samopas...

Malgorzata pisze...

Tlumaczenie raportu na jezyk polski zawiera pewne niescislosci (bledy?), ktore chyba utrudniaja zrozumienie przeslania tekstu. Takim przykladem jest zastapienie w czesci 4.1 okreslenia akademicki dryf "akademizmem". To sa zupelnie rozne okreslenia! Akademizm to skostnienie i powielanie wzorow (zwlaszcza w nauczaniu), a akademicki dryf dotyczy glownie nieuzasadnionych aspiracji uczelni (zwlaszcza zawodowych) do przeksztalcenia sie w uczelnie akademickie.
Tlumaczenie zreszta nie jest spojne, gdyz na na dole strony 76 jest odwolanie do okreslenia 'akademicki dryf' w czesci 4.1 - okreslenia, ktore wczesniej zamieniono na akademizm - moim zdaniem przeinaczajac jego sens.

Polskie uczelnie cierpia niewatpliwie na akademizm - zwlaszcza w dydaktyce, ale to nie ma nic wspolnego z aspiracjami do przeksztalcenia sie w uczelnie o wyzszej randze akadmeickiej (alademicki dryf).

Roznica moze sie wydawac nieistotna, ale moim zdaniem jest znaczaca gdy poruszymy kwestie minimow kadrowych. Akademizm swietnie z minimami wspolgra, akademicki dryf jest jednym z ich negatywnych skutkow.

Jan pisze...

Zaintrygowało mnie stwierzenie "Akademizm swietnie z minimami wspolgra, akademicki dryf jest jednym z ich negatywnych skutkow". Jesli akademicki dryf to nieuzasadnione aspiracje słabych uczelni (NIE WIEDZIALEM tego, dzieki za wyjasnienie!), to minima kadrowe są chyba jedynym (może słabym, ale zawsze jakimś) szlabanem przeciw takim zapędom? Albo czegoś tu nie rozumiem...

Malgorzata pisze...

@Jan
Minima kadrowe sa oparte na kryteriach CZYSTO akademickich i zupelnie nie uwzgledniaja ani praktycznych umiejetnosci kadry ani misji danej uczelni.

Tymczasem masowosc ksztalcenia wymaga podzialu calego sektora na uczelnie akademickie (research universities) i uczelnie zawodowe. Obecny system, co jest podkreslone w raporcie, promuje uczelnie akademickie - zwlaszcza finansowo (przykladow algorytm finansowy zwiazany z uprawnieniami kadry)i zupelnie nie docenia znaczenia uczelni zapewniajacych kadry dla gospodarki.

Akademizm (w nauczaniu) przez samodzielnych wieloetatowcow to pozolkle kartki odczytywane w ten samym sposob od wielu lat...

Akademizm rowniez bardzo silnie jest zaznaczony poprzez prymat tytulow naukowych uzyskanych w przeszlosci nad aktualnym dorobkiem - w ten sposob dotyka tez uczelnie 'akademickie'.

Autorom raportu OECD uzywajacym sformulowania 'akademicki dryf' chodzilo o opisanie innego zjawiska - patrz academic drift .

Jan pisze...

Wydaje mi się, że JAKIŚ procent akademizmu być musi i minima kadrowe dobrze to uwzględniają. Zgoda, ze chyba nie ma dopełnienia w dodatkowych umiejętnościach.

A co do wieoetatowości: minima trochę z nią walczą, bo nie mozna być przypisanym do więcej niz dwóch (chyba) kierunków.

Raczej POPRAWIALBYM system minimow niz go likwidował. Np. wprowadzić obcięcie wiekowe (np. 65 lat). Starsi niech pracują, ale do MINIMUM - po co ich liczyć? A takze rozszerzyłbym zakres: na całą kadrę. Studia mgr z uniwersyteckiej informatyki, na których nawet asystenci magistrzy nie ukończyli uniwersyteckiej informatyki są jakims ponurym paradoksem (oszustwem). I obecne przepisy słabo takie oszustwo wychwytują. A zarazem jest to dowód, że jak u nas czegos się nie zabroni - to będzie wyłazic jak słoma z butów. W edukacji rynek działa powoli i dość kulawo.

Aleks pisze...

Fakt. Wliczanie do minimów wszystkich samodzielnych jest absurdem. Do minimum z informatyki liczy się ludzi z doktoratem (habilitacją, profesurą) z matematyki. Do minimów z matematyki liczy się ludzi którzy mają tytuły i stopnie z nauk humanistycznych (dr hab. w zakresie nauk humanistycznych, vide AJD w Częstochowie). Fakt, że to "logika humanistyczna". Wlicza się też ekonomistów, bo stosują matematykę. Podobnie do minimów z fizyki liczy się filozofów, którzy otarli się o "filozofię fizyki". Do biologii (medycyny) zalicza się etyków. Paranoja. Minima wypełniają też ci samodzielni co nigdy nic nie opublikowali na liście filadelfijskiej, tych co mają indeks h=0 lub 1, również tych co od 20 lat nic nie opublikowali. Horror. I wcale tak nie jest tylko na małych prowincjonalnych uczelniach. Żeby być konkretnym - na PWr minima dla bioinżynierii wypełniają ludzie z habilitacjami z matematyki teoretycznej.

Jan pisze...

@Aleks.

Otóż to. Minima po prostu są w wielu przypadkach karykaturą tego co być powinno. JEŚLI nie starcza profesorów of informatyki, a chcemy aby studiów informatyki byla obfitość, to dopuścmy do minimów DOKTOROW informtyki, jesli i ich zabraknie, a zabraknie na pewno), to juz niech i magistrzy INFORMATYKI będą wliczani do tych (powiedzmy 20 osobowych) MINIMOW. Jesli wciaz trzeba obsady, a magistrow nie starcza (albo urozmaicenie jakies jest potrzebne), to niech nauczaja na tych studiach przyuczeni AMATORZY, czyli matematycy, ekonomiści, logicy humanistyczni czy fizycy.
Wydaje sie to proste do pojęcia, ale jakos nasi ustawodawcy kombinuja w innym kierunku...

Wniosek: MINIMA kadrowe TAK, ale ich obecna KARYKATURA powinna byc zreformowana.

Jan pisze...

c.d.

Albo: proszę przestrzegać obecnych przepisów expressis verbis (nie są takie złe), tyle że PRAKTYKA jest jak najgorsza. W imie chyba tego "aby biznes sie kręcił".

Gdyby przestrzegać obecnych przepisów, to wiekszość "informatyk" trzeba by chyba natchmiastowo zamknąć.

Jan pisze...

c.d.

Oczywiscie pisząc wyżej o MAGISTRACH w minimum kadrowym miałem na myśli tylko magistrów prawdziwych, a nie po studisch zaocznych jakiejs pseudo-informatyki.

Jan pisze...

Przeczytalem w końcu raport OECD. Faktycznie cekawy, choc czasem zaskakująco socjalistyczny (cóż, świat "idzie naprzód").

Kluczowa teza (o której na razie nikt z dyskutantów chyba nie pisał): w Polsce NIE ISTNIEJE sektor szkolnictwa wyzszego zawodowego, a warto aby był. I TO ROZWIĄZUJE wszelkie dylematy: musi nastąpic PODZIAŁ szkolnictwa wyzszego na dwa prawie izolowane od siebie bloki, o różnej "misji". Jeden blok robi naukę i kształci w sposób "akademicki", drugi (KTOREGO NA RAZIE NIE MA w Polsce) ma kształcic kadry wyżej kwalifikowane dla szeroko rozumianej gospodarki (a ja dodałbym: i biurokracji wszelakiej).

W raporcie zwróciły moja uwagę: wysoka ocena polskiej nauki przez ekspertów OECD (expressis verbis), oraz BARDZO wysoka ocena działalności PKA. Niestety eksperci OECD chyba nie doceniają głębi negatywnych ("sitwowych") procesów i niektóre ich wnioski brzmia troche naiwnie. Ale oby choć je wprowadzić, to będzie jakaś poprawa.

Moje wnioski "na gorąco": część dyskutantów mówi i myśli o szkolnictwie zawodowym, a część o akademickim. I to powoduje gros nieporozumień (intuicje taka miałem od początku, ale miło jest zobaczyc ją w raporcie OECD). Bo oba te bloki musza funkcjonować absolutnie INACZEJ. Obecnie w Polsce cos co udaje sektor zawodowy to w istocie chałtura dla pseudo-naukowców. I to warto przewrócic do góry nogami. Ale sektor prawdziwie akadmicki, jak na razie generuje dobra naukę (zdaniem OECD). Po co tu robic rewolucję? ALE: po ROZDZIELENIU obu bloków, to nawet te rewolucje są niezbyt groźne.

Dygresja: moim zdaniem takie dziedziny jak: prawo, ekonomia, marketing, zarzadzanie, pedagogika itp. to TYPOWE działy predystynowane do szkolnictwa zawodowego. To sie zresztą nawet samofinansuje. Tu rzeczywiście habilitacje to często kpina itd. itp.

WFPalosz pisze...

Nie odnioslem wrazenia aby Raport zbyt wychwalal nauke polska, ale i jej za bardzo nie krytykuje. Zreszta w angielskim "science" to nauki przyrodnicze i moze jeszcze matematyka, nie to co w polskim gdzie wlacza sie wszystkie kierunki akademickie. Wazne jest jednak, ze raport wyraznie podkresla i krytykuje akademickosc polskich uczelni i jej oderwanie od przemyslu i zastosowan.

Jan pisze...

Oczywiście, że "zbyt" nie wychwala. Ale ja tam widzę mocniejszy głos niz "krytyka akademickości". Widzę zwrócenie uwagi NA BRAK WAZNEGO sektora, co gorsza sektor ten jest zastapiony przez PSEUDO-akademickie chałturniczne prowizorki.

Zatem mamy piękny drogowskaz: JESLI uczelnia NIE MA nauki, to inaczej od niej wymagać. Nie ilośc sztuk prof. Ale sztuk KOMPETENTNYCH wykladowcow, znajacych dany ZAWODOWY temat.

Nawet koncepcja "dr zawodowy" zaczyna w tym kontekscie "mieć ręce i nogi": bo potrzeba np. wykladowców przedmiotów zawodowych. Nie muszą to byc naukowcy, po prostu fachowcy. Jeśli DOBRZY i zaawansowani - to dac im dr.

To mi sie podoba, bo czułem jakis fałsz zawsze: ponad polowa (70 procent?) studiuje, ale większość nie ma do tego sił i poziom leci w dół. A taki podział na dwie części: rozwiazuje problem. Przeciez aby być księgowym, adwokatem, inżynierem, to NIE TRZEBA (choć nie zaszkodzi) byc nauczanym przez naukowców,
wystarczą dobrzy fachowcy, oraz praktycy. Ale najgorzej, gdy się jest oszukiwanym (nasze realia) i jest się nauczanym byle jak przez PSEUDO-naukowców-chałturników.

WNIOSEK: walka z habilitacją jest ślepą uliczką (nawet raport tylko "delikatnie sugeruje" dyskusję, stwierdzając że "Niemcy tez zaczynają dyskutowac"). Po prostu trzeba zmienić reguły gry dla jednostek ZAWODOWYCH. Czyli jesli dany wydzial nie spelnia kryteriow naukowych ORAZ (u nas to prawie zawsze jest łączne) głównie tłucze zaocznych, nadgodziny etc. to dać mu inne reguły gry: zero pieniędzy na badania, rozliczać z fachowości kadry FAKTYCZNIE NAUCZAJACEJ (a nie z martwych lub połżywych dusz profesorskich), sprawdzac STANDARDOWE przedmioty fachowe i ich program + realizacja (PKA w opinii OECD da sobie z tym radę). A wydzialy akademickie muszą miec troche inne reguły: rozliczac je z badań, z jakości studiów, rangi profesorow w skali swiata itp. (ocena ekspertow zagranicznych może tu miec sens) itd.

Jan pisze...

W poslich realiach nie ma sensu puszczac kilku "okretow flagowych", bo na swym pokladzie te okrety maja bardzo rozne składowe: i czysto zawodowe i czysto akademickie i mieszane. Raczej oceniac wydzialami i motywowac do zmian strukturalnych (czyli np. w ramach danego miasta wydzialy zawodowe razem, a akademickie razem, aby ujednorodnić i wykreować uczelnie odpowiednich typow, ale to musi byc PROCES, a nie admisnistracyje nadanie przywileju; zreszta czy to "przywilej" w takim kontekscie? to rozne byty, jedni lubia to (naukę) drudzy tamto (dydaktykę i/lub pieniądze, zawodowe u nas będą całkiem bogate).

Waldemar Korczynski pisze...

Może nie na temat, ale o tych egzaminach "państwowych" juz tu jest.
Ja akurat uważam, że to jest bardzo sensowne, a wymagany poziom powinien byc REALNY, tzn. znacznie nizszy od obecnych "sylwetek absolwenta" czy "minimów programowych". Na tyle stac te masy (ok 2mln ludzi) kształcacej sie młodzieży. I nie ma co sie czarowac, ze to sie uda zmienic. Większośc ludzi przychodzi na studia nie z ciekawości świata, ale PO ZAWOD. A to wymaga nie tyle "wysokiego poziomu", co rzetelnej wiedzy rzemieslniczej. I to powinny szkoły - równiez wyzsze - tym ludziom dawać. Wyższy - i byc może ambisje naukowe - poziom powinny mieć uczelnie okreslane w projekcie jako "flagowe". I nawet gdyby miały to byc tylko dwa najbardziej znane polskie uniwersytety (była taka propozycja) to i tak wystarczy.Przed wojna, przy porównywalnej ilości ludności miejsc na studiach było i tak mniej niz te 100 tysiecy, ktore owe dwa uniwerki gwarantują. A rzeczone egzaminy mozna zorganizować z duzym udziałem komputera; sprawdzana wiedza byłaby pewnie bardziej werbalna, ale wiadomo byłoby, co jest sprawdzane i jak ten sprawdzian wypadł (oceny byłyby w miare sensownie porównywalne). Dla rzemieslnika ważniejsza jest znajomośc mało waznych naukowo wiadomości "praktycznych" niz "wysoki poziom", którego większośc kandydatów na magistrów i tak nigdy nie osiagnie. Mierzenie sił na zamiary jest bardziej romantyczne niz praktyczne, a mowimy chyba troche rowniez o pieniadzach