środa, 19 listopada 2008

University Systems Ranking from Lisbon Council

18 listopada The Lisbon Council wydal oswiadczenie prasowe 'European University Systems Lag in New Global Ranking', o ktorym donosi dzisiejsza Rzeczypospolita, w cyklu artykulow:

Zapraszajac do dyskusji, jej motto podaje za The Lisbon Council Policy Brief:

Excellence in research should never
be allowed to become an excuse for
underperformance in the educational tasks.

34 comments:

Malgorzata pisze...

Z toczacych sie internetowych dyskusji, zwiazanych z powyzszym raportem, polecam blog Piotra Gabryela
Zdanie odrebne
.

Malgorzata pisze...

Zamieszczam ponizej kopie mojego wpisu na blogu Rzeczypospolitej Piotra Gabryela:
-----
Lektura wczesniejszych wpisow wzbudza we mnie dosc smutne refleksje - dotyczy to zreszta calej medialnej i srodowiskowej dyskusji.

Co jakis czas pojawiaja sie miedzynarodowe raporty dotyczace szkolnictwa wyzszego (np. bank swiatowy 2004, UNDP 2007, OECD 2007, Green Paper ERA 2008, Eurydice 2008, Lisbon Council 2008), w ktorych Polska po prostu wypada ZLE - zwlaszcza ze wzgledu na rozminiecie sie profilu absolwentow z rzeczywistymi wymaganiami polskiego rynku pracy. I co z tego wynika? Kilka artykulow w prasie, komentowanych na forach w przewazajacej wiekszosci w sposob niezmiernie powierzchowny i zbyt czesto nazbyt agresywny. Samo srodowisko akademickie przez swoich przedstawiciele tradycyjnie juz oglasza, ze wymaga to doglebnej dyskusji, a ta… CZASU, a potem wszystko sie rozmywa do nastepnego raportu lub przypomnienia sobie przez odpowiedzialnych politykow, ze polskie szkolnictwo wyzsze pozostalo niestety mentalnie w epoce PRLu i wymaga zdecydowanych reform systemowych (Handke, Tusk, Kudrycka). Nieodmiennie tez budzi to protest korporacji akademickiej, zainteresowanej niestety bardziej zachowaniem wlasnych przywilejow i korzysci finansowych niz przyszloscia tego spoleczenstwa (polecam wrzesniowy wywiad w Polityce z prof. Pacholskim - Przekluc ten balon, ktory PSRP okreslil jako SZOKUJACE wyznania rektor!!!). Nastepuje ‘mobilizacja’ srodowiskowa by storpedowac plany propanstwowych zmian - klasyczny przyklad to powszechny protest przeciwko propozycjom vice premier Gilowskiej likwidujacym ewidentne ‘przekrety’ podatkowe, usankcjonowane wczesniej przez ministra Kolodke, i to pod haslami ratowania nauki polskiej!!!!

Klasycznym przykladem jest tez tutaj zeszloroczny wrzesniowy raport OECD, ktorego tlumaczenie na jezyk polski ukazalo sie dopiero… z koncem kwietnia 2008 (na zamowienie MNiSW), pomimo oficjalnych wypowiedzi na lamach FA prof. Lutego, owczesnego przewodniczacego KRASP, ze raport ten powinien stac sie punktem wyjscia do wprowadzenia reform. Jednym z glownych zarzutow (obok m.in. kwestionowania sposobu zarzadzania uczelniami, akademickiego dryfu i zbyt dlugiego dochodzenia do samodzielnosci naukowej) raportu OECD z IX 2007r. byl brak danych statystycznych dotyczacych efektow ksztalcenia, a takze planu strategicznego dla calego sektora szkolnictwa wyzszego. Musial minac ROK by FRP rozpoczela 30 X 2008r. cykl seminariow pt. pt. „Strategia rozwoju szkolnictwa wyższego do 2020 r.” w ramach prac nad projektem STRATEGII prowadzonych w FRP we współdziałaniu z KRASP i to strategii na lata 2010-2020, czyli rozpoczynajacej sie de facto TRZY LATA po ogloszeniu raportu. Podobnie dlugo trwaly prace zespolu dotyczace zmian sciezki kariery akademickiej, ktorych wyniki zostaly uwzglednione w zalozeniach do reform, ogloszonych w styczniu 2008r. i…. natychmiast oprotestowane przez srodowisko w listach protestacyjnych (np. humanisci GW + fizycy UJ)!!! Jaka mamy wiec gwarancje, ze ’strategii’ nie spotka taki sam los, a czas plynie i swiat nam ucieka.

Podsumowujac: mamy do czynienia moim zdaniem z dyskusjami pozornymi, powierzchownymi i zawsze pod presja zewnetrznej krytyki. Nalezalo by sie zastanowic dlaczego tak jest, dlaczego spoleczenstwo polskie dyskuje o edukacji szkolnej, a nie stac go na dyskusje o edukacji wyzszej? Czy aby przyczyna tego, nie jest rozpowszechnianie przez tzw. ‘autorytety’ opinii, ze szkolnictwo wyzsze to jest wyzszy stopien wtajemniczenia, dostepny tylko dla nielicznych, wiec szary obywatel nie powinien na jego temat zabierac glosu? Rodzice narzekaja na polskie szkoly. Najwyzszy czas zmobilizowac spoleczenstwo do rozliczenia kadr akademickich, odpowiedzialnej za poziom szans zyciowych studiujacej mlodziezy. Bez mobilizacji medialnej i spolecznej, politycy pozytywnych zmian nie wprowadza i wycofaja sie po kolejnym liscie protestacyjnym, gdyz liczy sie sila kazdego glosu wrzuconego do urny.

Prawda jest rowniez, ze w srodowisku jest wiele osob, ktorym obecna sytuacja nie odpowiada i widza koniecznosc gruntownych reform. Ich propozycje pojawiaja sie jednak tylko w rozmowach kuluarowych, a nie sa artykulowane publicznie. Dlaczego? Moze warto zastanowic sie nad systemowymi mechanizmami, ktorte tlumia krytyke juz w zarodku? Bez ich zmiany reformy sa niemozliwe, gdyz wymagaja poparcia przynajmniej czesci srodowiska. Ta czesc jest obecnie w mniejszosci, a sysyem pozwala tej drugiej czesci poprzez ‘demokracje’ decydowac o wszystkim, a zwlaszcza byc albo nie byc pojedynczych jednostek.

A dlaczego obcokrajowcy nie studiuja w Polsce i o jakosci polskiego dyplomu bedzie byc moze w moim nastepnym poscie.

Malgorzata pisze...

Kilka cytatow z raportu
str. 6
(...)Our essential argument is that a university system has a much broader mandate than producing hordes of Nobel laureates or cabals of tenure- and patent-bearing professors(...)
Retoryczne pytanie: Jak w tym swietle nalezy widziec zarzut raportu OECD, ze polski system jest naznaczony akademickim dryfem? Podobnie, co z obecnymi reformami, ktorych zalozenie polega na wzmocnieniu sily naukowej kadry, majacej sie automatycznie przelozyc na wzrost jakosci ksztalcenia studentow?

str. 7
(...)To employ an analogy in this Olympic year, a country’s performance in the medal count does not indicate the fitness or health of its entire population. (...) Likewise, counting the number of Nobel prize winners may say something about a country’s ability to produce excellent research, but it says little about the overall education of its population.(...)
Polska obecnie nie tylko nie jest zdolna do 'produkowania' noblistow, lecz rownoczesnie szkolnictwo wyzsze nie spelnia oczekiwan zarowno mlodziezy jak i rynku pracy.
Pytanie retoryczne: Co jest obecnie wazniejsze dla rozwoju kraju: dzialania na rzecz polskiego Nobla czy gruntowna reforma masowego szkolnictwa wyzszego, w celu (str. 9):
(...)having effective mechanisms in place where all students can receive an education in line with their talent and eagerness regardless of their economic and social background.(...)
Ostatni cytat nasuwa mi natychmiast kolejne retoryczne pytania: Czy fakt, ze absolwenci czolowych polskich uczelni latwiej znajduja prace wystarcza by nazwac te uczelnie 'flagowymi'? A moze nalezy oceniac 'flagowosc' odnoszac ocene jakosci absolwentow do ich potencjalnych mozliwosci intelektualnych i przygotowania do podjecia studiow w momencie imartykulacji?
Pamietajmy, ze (str.10)
(...)The brighter and better prepared
the students that come in, the easier it
is to teach them more and reach higher
performance standards.
(...)
Tak wiec, czy na pewno 'czolowe' uczelnie, ktorych progi przekracza najzdolniejsza mlodziez, nie przekuwaja 'diamentow na wegiel', chociaz ich absolwenci latwiej znajduja zatrudnienie, niz absolwenci uczelni stojacych nizej w rankingach?

str.19
(...)a tertiary education system is much more than simply the inputs we throw at it, and that, while the size of inputs and the amount of resources we devote to education are no doubt important, if we only ever measure inputs as a guide to success, we risk overlooking the very real failures which a poorly-functioning system could be bequeathing us.(...)
Retoryczne pytanie: Czy kontrola jakosci polskiego systemu ksztalcenia oparta na minimach kadrowych (zwlaszcza tytularnych) i programowych 'na wejsciu' nie jest jedna z przyczyn braku diagnozy przyczyn zasilania rynku bezrobotnymi absolwentami szkol wyzszych przy rownoczesnie coraz wiekszej zasobnosci portfeli wieloetatowcow?

Anonimowy pisze...

Raport budzi moje wątpliwości. Główna część raportu to kilka rankingów względem szeregu parametrów.
1. Parametry te są często wzajemnie negatywnie sprzężone. Np. współczynnik skolaryzacji jest ujemnie sprzężony z "jakością wyjścia".
2. Komentarze i próby wyciągania przez autorów wniosków na temat podanych przez siebie rankingów nie są przekinujące. Autorzy sami wskazują trudności metodologiczne w układaniu rankingów, niemniej jednak nie wahają sie z podaniem rankingu i wyrażeniem konkluzji. Przykładowo, ranking dotyczący zgodności wykształcenia z potrzebami rynku w istocie dotyczy tego, o ile więcej ponad przeciętną zarabiają ludzie z wyższym wykształceniem w danym kraju, zwłasczza na początku ich kariery. W sytuacji niskich płac naszych nauczycieli oraz obejmowania cenzusem "wyższego wykształcenia" kolejnych słabo płatnych zawodów (np. pielęgniarki) nie dziwi ostatnia pozycja Polski w tym rankingu. Naduzyciem jest wyciąganie z niego wniosków, o których piszą autorzy.
3. Raport jest bardzo krótki, biorąc pod uwagę zakres poruszanej problematyki. Autorzy nie podają bliżej swoihc źródeł, jednak mam wrażenie, że dane do swoich rankingów zebrali z ogólnodostępnych danych statystycznych, nie przeprowadzając własnych badań "w terenie". Ot, taka "metaanaliza" zza wygodnego biurka w Brukseli.

Te wątpliwości skłoniły mnie do zapoznania się z naturą organizacji Lisbon Council, przynajmniej taką, jaką sama ta organizacja przedstawia na swojej stronie. Przedstawia się mianowicie jako "think-tank", pozarządowa organizacja umiejscowiona w Brukseli. Jej cele i zadania są opisane dość niejasno. Mam wrażenie, że główną motywacją jej istnienia jest możliwość dotacji głównie ze strony Komisji Europejskiej, która promuje takie "ogólnoeuropejskie" inicjatywy. Niestety, członkowie organizacji mają niewielkie doświadczenie akademickie, w szczególności nie widzę tu specjalistów od nauki o zarządzaniu, statystyków, socjologów, ekonomistów itp. A sam raport powstał, gdyż powstać musiał, jako wynik skonsumowania grantu unijnego.
Podsumowując: raport jest nieprzekonujący, schematyczny, płytki. Nie wszystko złoto, co przychodzi z Brukseli.

Jan pisze...

Zgadzam sie z krl. Niezaleznie od tego, ze przypadkiem ta czy inna konkluzja jest prawdziwa, to sposob "dowodu" jest tak nieprecyzyjny, ze wrecz podejrzany.

Nawiasem mowiac: z tego raportu mozna wysnuc i "krzepiace" wnioski dla polskiej nauki. Bo w bardzo silnej konkurencji zajelismy miejsce gdzies w srodku. A powinnismy byc zdecydowanie ostatni (nawet Wegry przeciez sa znane z tego ze relatywnie bardzo duze srdoki budzetowe przeznaczja na nauke). Najbardziej krytykowane w raporcie sa Hiszpania, Niemcy, Austria, a nawet Szwajcaria. Polska w srodku, i nawet otrzymala kilka cieplych slow. Ale wartosc raportu nie jest duza, no i roznice w tych punktach rankingowych - w sumie bardzo male.

Malgorzata pisze...

@Jan jedna podstawowa uwaga - to NIE JEST raport o nauce, tylko o szkolnictwie wyzszym. Podstawowym bledem srodowiska akademickiego jest to, ze utozsamia prace na uczelni z praca naukowa, a w rozmowach kuluarowych tradycyjnie mozna uslyszec, ze "student przeszkadza"!!!

Informacje o Lisbon Council znajduja sie juz od roku w naszych zakladkach. Krl napisal Mam wrażenie, że główną motywacją jej istnienia jest możliwość dotacji głównie ze strony Komisji Europejskiej, która promuje takie "ogólnoeuropejskie" inicjatywy. No coz - nie bardzo to sie pokrywa z informacjami zawartymi w rocznych raportach - poczynajac od pierwszego z 2005r.

Kolejny zarzut krl: Niestety, członkowie organizacji mają niewielkie doświadczenie akademickie, w szczególności nie widzę tu specjalistów od nauki o zarządzaniu, statystyków, socjologów, ekonomistów itp.
W odpowiedzi podaje do sprawdzenia pierwsze nazwisko na liscie Members and Officers (raport 2005) - Martin Baily.

Czytamy tam:
Martin Neil Baily, former senior fellow (2001–07), focuses on issues of globalization, productivity and competitiveness, Social Security reform, and US economic policy. He was chairman of the Council of Economic Advisers during the Clinton administration (1999–2001) and one of three members of the council from 1994 to 1996. Baily was a principal at McKinsey & Company’s Global Institute (1996–99) and has been a senior adviser to McKinsey since 2002. He joined the board of The Phoenix Companies, Inc. in 2005 and is an academic adviser to the Congressional Budget Office and associate editor of the Journal of Economic Perspectives.

Malgorzata pisze...

Dla mnie sama publikacja jest nie tyle rankingiem co glebsza refleksja nad celami masowej edukacji. Nie tylko polscy akademicy i polskie uczelnie wyzsze nie sa mentalnie (tez strategicznie) przygotowane do ksztalcenia dwoch milionow studentow, z ktorych 90% nie jest w stanie osiagnac poziomu wiedzy wymaganego na dyplomie z lat 80tych.

Zamiast opracowania strategii dla poszczegolnych grup mlodziezy i dywersyfikacji uczelni, pod katem zapotrzebowan rynkowych, stworzono jedna wielka fikcje edukacyjna, o ktorej swietnie napisal Jerzy Marcinkowski w artykule Uniwersytet potiomkinowski obiecuje innowacje w czesci bajka o dyplomie. Nawiazujac do tego artykulu nie zgadzam sie z jedna teza, ze edukacje nalezy zakonczyc na szkole sredniej, a dyplom ma miec wartosc taka jak przed 1989r. Dla uzasadnienia zacytuje fragment raportu dotyczacy Niemiec:
str.11
(...)German professors typically see their duty to be kicking out as many students as they can early on, in order to allow only the best to move on to a degree. (...) But the approach has been nothing short of catastrophic. A strategy based on over-educating some
while leaving others to go horribly undereducated has led to ever growing pockets of social exclusion in some quarters and a chronic shortage of talent available to the German economy as a whole. (...) German education system has massively overinvested in providing some students with advanced degrees and chronically underinvested in the more basic, advanced education which society today demands.
(...)

A jaka mamy sytuacje w Polsce w swietle raportu OECD? Polscy akademicy pewnie tez najchetniej 'wykopali' by wiekszosc swoich studentow, ale wowczas przy obowiazujacych algorytmach finansowania uczelni panstwowych stracili by prace (uczelnie prywatne zas dochody). Potwierdzaja wiec na egzaminach nieprawde, przepychaja studentow na sile z roku na rok, zeby koledzy na wyzszych latach 'mieli kogo uczyc', na kazdym roku 'odsiewajac' bezpieczna dla utrzymania pensum i zatrudnienia ilosc studentow. Czy to jest uczciwe w stosunku do mlodziezy? Zwlaszcza, ze raport OECD zarzuca nam, ze najslabsi nie otrzymuja na polskich uczelniach zadnego wsparcia merytorycznego!!!

Czy ktos zna polska uczelnie panstwowa, ktora opracowla by swoja strtegie i programy nauczania dostosowujac je zarowno do zapotrzebowania rynku jak i potencjalu studiujacej na niej mlodziezy - wychodzac z roznorodna oferta dla kazdego studenta, ktorego przyjmie w swoje mury? No tak - odpowiecie, ale przeciez obowiazuja wszystkich standardy programowe!

Tak wiec mamy system nieefektywny, egalitarny (programy, ale juz nie finansowanie studiow), bez oferty dla najlepszych i najslabszych i akademikow dyskutujacych glownie o sciezce kariery naukowej, pieniadzach na badania wlasne i polskim Noblu. A Rzecznik Praw Studenckich z roku na rok otrzymuje coraz wiecej skarg od studentow...

Jan pisze...

@Malgorzata

Dostrzegam ten problem, ale tym bardziej: JESLI w Polsce nauka utozsamiona jest (na dobre czy zle) ze szkolnictwem wyzszym, to nie wypadlismy tak zle w tej konkurencji.
Nasuwa sie raczej wniosek, ze prawie cala UE cierpi na podobne przypadlosci.

A co do studentow;

1) chyba troche widza co sie dzieje, powinni isc na te Wydzialy, na te uczelnie gdzie jest LEPIEJ,

2) Warto chyba rozpowszechniac informacje o wzglednej jakosci poszczegolnych uczelni, wydzialow, aby studenci WIEDZIELI gdzie jak jest. Ogolnikowe stwierdzenia: "wszedzie w Polsce jest zle", "nie ma ani jednego dobrego wydzialu na Politechnice" itp. nic nie wnosza i do zadnej reformy sie nie przyczynia.

Malgorzata pisze...

@Jan statystycznie jest BARDZO zle - przykro mi, ale taka opinie mam o swojej 'dzialce'. Zgadza sie ona z opiniami pracodawcow, ktorzy kilka lat temu przy duzym bezrobociu wsrod inzynierow mieli klopoty ze znalezieniem osob o odpowiedniej wiedzy, a zwlaszcza takich, ktorzy potrafili odpowiednio zinterpretowac otrzymane wyniki. Fakt, absolwentow klepiacych bezmyslnie w klawiature na rynku nie brakuje, ale to nie do konca o to chodzi...

W jednym ma Pan racje - na rynku brakuje rzetelnej informacji o poziomie poszczegolnych wydzialow i uczelni. Moze jeszcze najlepsze wskazowki dla przyszlych stdentow daje ranking Newsweeka...

Problemem jest to, ze takich informacji nie posiada takze MNiSW, co bylo wyraznym zarzutem ostatniego raportu OECD, a sa one niezbedne do opracowania strategii rozwoju i reformy szkolnictwa wyzszego.

A sam Pan swietnie wie, ze statystycznie w Polsce nauka po prostu NIE ISTNIEJE, co nie oznacza ze chwalebne wyjatki nie potwierdzaja reguly. Czas skonczyc wiec z szermowaniem argumentami o nauce w kontekscie masowego szkolnictwa wyzszego. Nasz kraj nie jest jeszcze na tym poziomie rozwoju gospodarczego - przykladem jest tutaj 'masowa' produkcja biotechnologow (wysoko kosztochlonne studia!), ktorzy prace znajduja poza granicami naszego kraju lub sie przekwalifikowuja (oczywiscie statystycznie).

Jan pisze...

Ranking Newsweeka (i chyba każdy inny też) nie uwzglednia podziału na Wydziały, ani nawet na grupy Wydziałów. I to czyni te rankingi prawie bezwartościowymi: usredniają po zbyt duzym zbiorze ze zbyt zróznicowanymi elementami.

Zastanawiam się tez co własciwie NAJLEPSZY nawet menedżer jest skłonny zrobić, gdy dochód ma zapewniony (studenci w nadmiarze). Co najwyżej zredukuje kadrę, aby obciąć koszty (gdy nie będą go wiązać minima: to zapewne poczynając od "najkosztowniejszych", czyli profesorów; niektórym zresztą to by się i przydało).

Jakos nie widzę tego sprzężenia ze studentami. W pewnym stopniu sa oni (w swej ze tak powiem masie) zadowoleni z tego co jest.

Naukowcy-pasjonaci (o ile sie tacy trafią), są skłonni i są w stanie nauczać dobrze bez żadnych sprzężeń, nawet przy słabych zarobkach i słabych studentach. Ale na tym systemu się nie zbuduje.

Malgorzata pisze...

Wczorajszy dziennik Polska przynosi wypowiedz minister Kudryckiej: Innowacja napędzi naszą gospodarkę. Ponizej kopia mojego komentarza.

Pani Minister zadala pytanie: "Gdzie jest punkt podparcia polskiej innowacyjności?"
Moge podpowiedziec - w glebokiej reformie systemowej polskiego SZKOLNICTWA WYZSZEGO, ktore obecnie nie zapewnia odpowiednio wyksztalconych absolwentow zdolnych do wdrazania ZAKUPIONYCH za granica technologii. Doprawdy jak mozna uwierzyc, ze przykladowo kadra uczelni technicznych, ktora uczy studentow wiedzy aktualnej kilkadziesiat lat temu, nawet przy znaczacym zwiekszeniu nakladow nagle zacznie sama tworzyc nowe innowacyjne technologie!

W pelni zgadzam sie, ze nalezy przeprowadzic pilnie reforme finansowania nauki, ale na poczatek nalezy zablokowac marnowanie funduszy, przeznaczanych na dzialania pseudo naukowe. Winna byc ustawiona poprzeczka minimalna - nie w odniesieniu do kategoryzacji polskich jednostek lecz do poziomu swiatowego. Reszte pieniedzy nalezy przeznaczyc na ksztalcenie najzdolniejszej mlodziezy, tak by mogli ten poziom swiatowy osiagnac - najlepiej poprzez stypendia w najlepszych uczelniach swiata!!!

Od ponad roku trzymam kciuki za Pania Minister, za powodzenie reform, jednak droga do innowacyjnosci nie wiedzie przez rozpoczecie reform od zwiekszenia finansowania nauki lecz poprzez gleboka reforme systemu szkolnictwa wyzszego. Nalezy zachowac odpowiednia kolejnosc tak jak to uczyniono w Finlandii - w przeciwnym razie istnieje grozba, ze kredyty z EBI (juz ponad DWA MILIARDY euro od 2004r.) finansujace w duzym stopniu wzrost nakladow na badania, beda porownywane po latach z pozyczkami Gierka, aczkolwiek na korzystniejszych warunkach.

Polecam wszystkim lekture ostatniego raportu LisbonCouncil na temat szkolnictwa wyzszego, a takze dyskusje nad nim na blogu Forum Integracyjnego Academicus Poloniae.

Jan pisze...

Z tym ostatnim wpisem zgadzam się niemal w całości. Właśnie: finansować badania, ale tylko te, które są BLISKO poziomu swiatowego (i to nie wg deklaracji autorów badań, lecz wg twardych dowodów typu publikacje, cytowania), oczywiście jesli ktos robi coś moze nie stricte naukowego ale praktycznego i pozytecznego, to tez nie zginie. Bo przeciez ktoś (firmy prywatne czy państwowe, czy wojsko itp.) te rzeczy "pożyteczne i praktyczne" (o ile takimi są w istocie) powinien kupić i finansować.

Ostrozniejszy byłbym z wysyłaniem najzdolniejszych studentów za granicę. Czy i po co mieliby wracać? Jeśli u nas mizeria technologiczna i słabe zarobki. Po co więc wyrzucać pieniadze? I tak już w sporym stopniu finansujemy bogate kraje (kształcąc tu młodziez na ich potrzeby). To może juz lepiej jakoś zachęcać ABSOLWENTÓW tych zagranicznych dobrych uczelni do podejmowania pracy u nas. Tak czy inaczej wszystko rozbija się o rynek pracy, czy potrzebuje on, czy wchłonie tych świetnych absolwentów? O nieudanych próbach "produkcji" biotechnologów czy nanotechnologów było dość głośno. Jakoś "rynek" ich nie chciał.

Zdzislaw M Szulc pisze...

Jak obiecano … tak zrobiono: mamy do wgladu 1-szy ranking, w nowym stylu i ujeciu, dla wybranych systemow szkolnictwa wyzszego w panstwach EU + USA i Australia dla porownania …Podmiotem w nim jest tu... student, odbiorca ...rynek pracy, a nie wybrany uniwersytet, jego potencjal oraz sukcesy naukowe kadry! Ocenie poddane zostaly wybrane skladowe elementy procesu tworzenia kapitalu intelektualnego na terenie kazdego kraju. A wiec lacznie dzialalnosc edukacyjna najlepszych i tych najslabszych szkol, w roznych krajach, z roznymi systemami organizacji i zarzadzania szkolnictwa wyzszego, wszystko to zostalo wziete pod lupe? Czyli “co, w jakiej ilosci i jak “produkowaly” szkoly wyzsze…lacznie w danym kraju!?

Prawde powiedziawszy, nie znalazlem zadnej informacji jaki okres czasu dzialnosci szkol wyzszych byl wlasciwie analizowany (podano zestaw referencj z lat 2005-2008?) oraz z jakich wlasciwie zrodel korzystano. Niemniej, wszystko razem zostalo jakos usrednione, po to, aby tabelki wygladaly sensownie? Co wiecej, nie dostalismy tez odpowiedzi na serie prostych, lecz waznych pytan : kto (jak wyselekcjonowana i na jakim poziomie kompetencji kadra akademicka) , co i jak ( jaki zakres materialu, na jakim poziomie i w jaki sposob) ,a takze, po co i dla kogo, przekazuje studentom wiedze? A takze odczuwa sie w zestawieniu brak analizy wplywu innego parametru: kto i w jaki sposob akredytuje kierunki/szkoly i monitoruje jakosc ksztalcenia i co z tego moze wynikac?? Opracowanie nie przedstawia tez dokladnej analizy powodow dalczego pozycja danego kraju jest taka, a nie inna, jak by moza bylo oczekiwac w oparciu o znane przeslanki, ograniczajac sie glownie do wypuntowania wynikow!

Rezultaty…czyli smakowite kaski…Przoduja kraje z anglosaskim systemem szkolnictwa oraz blok krajow skandynawskich: czyli kraje gdzie nie ma habilitacji lub nie jest ona sensem istnienia i problemem w promocj srodowiska, polityki zatrudniania z otwartych konkursow na wszystkie stanowiska naukowo-dydaktyczne. Istneja tam laczne i rozdzielone etaty naukowe i dydaktyczne, pieniadze na dydaktyke sa kontrolowane, ich posiadanie jest priorytetem kazej uczelni. Edukacja spoleczenstwa jest priorytetem polityki socjalnej panstw…jej stan sie monitoruje na biezaco. Reformy to staly zakres czynnosci aby edukacja/jej efektywnoac i przydatnosc byla widoczna i na zadawalajacym poziomie. Co wiecej, wszystkie te kraje maja swoje najlepsze uniwersytety badawcze (‘lokomotywy postepu innowacyjnego’) w 2 pierwszych setkach wszelkich rankingow swiatowych!

W grupie 17 krajow jestesmy na 11 miejscu (w zbiorczym rankingu /Tabela1). Nie nalezy tego mylic z jakimkolwiek “ miejscem rankingowym na swiecie”!! Szokujace dla nas zestawienia to Tabela 3 (#1 w rankingu/dostepnosc do wyzszego wyksztalcenia) kontra Tabele 4 i 5 (ostatnie i przedostatnie miejsca/efektywnosc i atrakcyjnosc studiow w Polsce)!?

Opis zjawiska dla Polski rysuje sie nastepujaco: masowy przeplyw mlodziezy(wyzu demograficznego) przez studia nastawione na ilosc a nie jakosc ksztalcenia i atrakcyjnosc/przydatnosc tych studiow/ zaobserwowany jest slaby stopien przygotowania absolwentow do potrzeb rynku/dyplomy bez pokrycia/slaba gwarancja otrzymania pracy w kraju?= bezrobocie/praca ponizej kwalifikacji/emigracja zarobkowa…w efekcie?

Jesli sie myle powyzej , to prosze o korekte?

Czy jest to wina tylko samego sektora szkolnictwa wyzszego/samych uniwersytetow, czy tez niewlasciwej calosciowej polityki bezpieczenstwa socjalnego panstwa polskiego?! Pytanie to kieruje tez do wlasciwych… Komisji Sejmowych!

Rodza sie jednak dalsze powazne pytania (w uzupelnieniu do podanych tez uprzednio przez Dyskutantow powyzej)…a szczegolnie to, dlaczego o slabej kondycji/rezultatch pracy polskich szkol wyzszych dowiadujemy sie z zagranicy, a nie z biezacych raportow wlasciwej komisji/grupy eksperckiej z MNiSzW, RGSW , PKA czy tez samego KRASP-u !? Przeciez pod “latarnia na wlasnej ulicy” gdzie sie mieszka… lepiej widac jak tu wlasciwie bylo i jest obecnie, niz z perspektywy komisji europejskiej, OECD, UNESCO lub EIB!?

Dlaczego tak wlasnie jest? Czy tylko poziom i algorytmy finansowania samego szkolnictwa wyzszego (nie nauki!!) sa tu przyczyna zaniedban i sytuacji na rynku pracy dla absolwentow? Ponizej, w punktach, proba zwrocenia uwagi na wazne elementy …mogace poprawic ta sytacje:

1. Porownujac biezace materialy dotyczace podanej charakterystyki systemow edukacji oraz proponowanych reform w systemach edukacji dla krajow EU na portalu EURYDICE...i analizujac podany tam material z tego roku dla Polski , w porownaniu do opublikowanych tam tez materialow dla krajow ujetych w rankingu ( Dania, Finlandia, Niemcy czy tez Czechy) nasze opracowanie nie precyzuje/podaje ZADNYCH spraw dotyczacych planow strategii reform/rozwoju szkolnictwa wyzszego. Nic z tych rzeczy! Przekaz materialu : szkolnictwo wyzsze/edukacja spoleczenstwa i jego kondycja nie sa punktem aktywnego zainteresowania/decydentow/ panstwa polskiego… od wielu juz lat!?

2. Wadliwa struktura wykorzystania funduszy/pozyczek z EIB na edukacje/rozwoj infrastruktury szkol wyzszych w porowaniau z liderami ( Finalandia, Dania, UK...). Pozyczki byly/sa zasadniczo brane przez wymienione kraje na konkretne cele /szkoly, centra edukacyjne w danych regionach. Polska wziela pozyczki z EIB juz na kwote >1.5bln euro na niesprecyzowane dokladnie cele zwiazane z rozwojem sektora nauki/edukacji/zdrowia,itp…??

3. Akredytacja jest tylko krajowa. Brak formalnych miedzynarodowych kontaktow w sferze akredytacji/Polska nie nalezy do ENQA?!/ udzialu w wymianie doswiadczen pomiedzy zagranicznymi osrodkami/organizacjami zwiazanymi z obsluga/analiza edukacji…Brak wewnetrzynych, niezaleznych od panstwa osrodkow opinii/centrow uniwersyteckich, zajmujacych sie analiza/organizacja/zarzadzaniem szkolnictwem wyzszym (np.hedda, http://www.uv.uio.no/hedda/index.html.)

4.Czy nie nalezy zmienic podejscia do procesu ksztalcenie studentow i wlasciwie zbalansowac calosciowa misje szkol wyzszych..?

Anonimowy pisze...

Nic nie trzeba zmieniać, bo przecież już jest nieźle. ;)

'Reporterka: Komisja ocenia prywatne i państwowe szkoły wyższe. Które są lepsze?

Zbigniew Marciniak: Nie można jednoznacznie powiedzieć, że uczelnie publiczne są w porządku, a niepubliczne fatalne. W obu typach szkół można zaobserwować pełne spektrum jakości kształcenia. Generalnie jakość naszego szkolnictwa można uznać za niezłą. Komisja wystawia poszczególnym kierunkom na uczelniach oceny. Od wyróżniającej do negatywnej. Statystyki w poszczególnych typach szkół za 2005 rok wyglądają tak: wśród uczelni publicznych akademickich (czyli takich, które mają prawo do doktoryzowania) 81 proc. kierunków otrzymało ocenę pozytywną, 16 proc. ocenę warunkową, a 3 proc. negatywną. Wśród publicznych uczelni zawodowych (oferujących studia licencjackie) 67 proc. było ocen pozytywnych, 33 proc. warunkowych, zaś ocen negatywnych nie było wcale. Szkoły niepubliczne dostały 72 proc. ocen pozytywnych, 17 proc. ocen warunkowych i 11 proc. ocen negatywnych. Oceny wyróżniające generalnie należą do rzadkości.'

Jan pisze...

@marc

Oceny PKA są w gruncie rzeczy zer-jedynkowe: utrzymać kierunek studiów (ocena pozytywna) lub go zlikwidować (ocena negatywna). Ocena warunkowa jest ostrzeżeniem i po roku-dwóch jest weryfikowana w górę czy w dół.

Dopiero ocena wyróżniająca (NIEZWYKLE rzadka) świadczy o tym, że PKA ocenia bardzo dobrze funkcjonowanie kierunku studiów.

Bardzo duża przewaga ocen pozytwnych świadczyc może o tym, że w gruncie rzeczy nie jest aż tak trudno spełnic minimalne wymogi formalne, aby kierunek studiów istniał (jesli chodzi o licencjat - jest to wręcz BARDZO łatwe).

W takich okolicznościach głównym weryfiktorem szkoły wyższej nie jest PKA, ale jednak RYNEK. Będą studenci - będzie dobrze, nie będzie studentów - uczelnia pada. Może to jednak dobrze?

Malgorzata pisze...

Uzupelniam wypowiedz marca. Cytat pochodzi z 2006r. z artykulu w Gazecie Pracy: Czy studia państwowe są lepsze niż prywatne?. Warto rowniez przypomniec, ze obecnie przewodniczacym PKA jest prof. Rocki.

Przy okazji przypomnienie artykulu w Gazecie Pracy (2006) Dlaczego młodzi wybierają kierunki, które nie dają pracy?

Na jednym ze spotkan ze spolecznoscia akademicka, minister Kudrycka zapytana o akredytacje i polski udzial w ENQA, odpowiedziala, ze trwaja prace legislacyjne, ktore pozwola PKA spelnic formalne wymogi ENQA, a takze nad systemem akredytacji, ktory uwzglednial by w wiekszym stopniu EFEKTY ksztalcenia niz obecnie. Dodala, ze jest to jednak trudne...
Osobiscie doceniam, ze taki trud zostal podjety i trzymam kciuki za powodzenie!

Malgorzata pisze...

Pragne jeszcze raz nawiazac do wypowiedzi krl (21 listopad 2008 08:16). To prawda, ze Nie wszystko złoto, co przychodzi z Brukseli. Moim zdaniem mamy nawet mniej zlota, a wiecej biurokracji i polityki, zwlaszcza w kontekscie wszelkiego rodzaju grantow i szumnych programow. Sama tez mam mieszane uczucia co do zasadnosci przyjetych kryteriow w kontekscie pozycji Szwajcarii, kraju z kilkoma bardzo dobrymi uczelniami i o ile pamietam o niskim udziale procentowym studiujacej mlodziezy.

Jeszcze w 90tych latach, za zalete w CV pracownika uwazano NIEZMIENIANIE miejsca pracy, a przygotowanie do wykonywania zawodu odbywalo sie poprzez system 'apprentissage', (nauke zawodu poprzez system praktyk, czyli terminowania). Podobnie, o ile sie nie myle, bylo w Niemczech, gdzie dodatkowo stosunkowo wczesnie w szkole wchodzilo sie w 'sciezke zawodowa', z ktorej trudno bylo przejsc na 'uniwersytecka' - przynajmniej w zawodach technicznych. Dla gospodarki niemieckiej, jak wskazuje raport, okazalo sie to katastrofalne - w przypadku Szwajcarii nie. Byc moze dochodzi tutaj czynnik zwiazany z wielkoscia kraju - Szwajcarii jest duzo latwiej zaimportowac brakujacych specjalistow, a takze fakt, ze w CH poziom prac minimalnych (zalozenie, ze rodzina zyje z jednej pensji) powoduje, ze zjawisko tzw. 'working poors' wystepuje tam stosunkowo marginalnie w przeciwienstwie do innych krajow europejskich.

Na przelomie wiekow, w UK procent PKB pochodzacy z przemyslu byl juz ponizej 20% i mial tendencje zmniejszajaca na rzecz udzialu w dochodzie narodowym szeroko pojetego rynku uslug. Zasadnym wiec wydaje sie pytanie, czy mozna stworzyc tego typu 'ranking' bez uwzglednienia charakteru krajowej gospodarki, etapu jej rozwoju, a tym samym konkretnych potrzeb rynku pracy. Kolejne nasuwajace sie pytanie czy wylaczne dopasowanie sie do aktualnego rynku pracy jest prorozwojowe, a dokladniej czy gospodarka/rynek pracy nie powinny ewoluowac w innym kierunku.

W tym kontekscie raport ten uwazam za cenny, gdyz podejmuje probe oceny CALOSCIOWEJ systemu szkolnictwa wyzszego danego kraju, a nie tylko ze wzgledu na kryteria rankingu szanghajskiego. Sa to szczegolnie wazne pytania dla naszego kraju, w ktorym uczelnie z jednej strony wypadaja tragicznie w rankingu szanghajskim, a z drugiej strony nie zapewniaja rynkowi wlasciwie wyksztalconych kadr - mozna wrecz zaryzykowac stwierdzenia, ze nie spelniaja w sposob zadawalajacy zadnego z pozornie przeciwstawnych zadan (innowacyjnosc badan vs prorynkowe ksztalcenia absolwentow).

Na koniec pragne przypomniec lipcowy raport Kapital intelektualny Polski, opracowany przez Zespoł Doradców Strategicznych, kierowanego przez Michala Boniego, w ktorym wyraznie stwierdzono, ze Jakość uczenia w szkolnictwie wyższym pozostawia wiele do życzenia. Na uczelniach publicznych, pracownicy uczelni są wynagradzani głównie za dorobek naukowy, a nie za dobrą pracę ze studentami.

A jakie sa glosy naszego srodowiska? Dalsze zadania zwiekszenia funduszy na badania i zroznicowania wynagrodzen w zaleznosci od oceny parametrycznej osiagniec bynajmniej nie dydaktycznych.

Podstawowe pytanie brzmi: Czy w ten sposob i na takiej bazie (podniesienie i ocena poziomu naukowego kadry) mozna zreformowac gruntownie polskie szkolnictwo wyzsze?
Powtorze rownoczesnie czwarte pytanie Zdzislawa:
Czy nie nalezy zmienic podejscia do procesu ksztalcenie studentow i wlasciwie zbalansowac calosciowa misje szkol wyzszych..?

To wszystko prowadzi wg mnie do jednego wniosku: nie mozna rozpoczac reform bez wczesniejszego ustalenia strategii rozwoju dla calego szkolnictwa wyzszego. Czy srodowisko akademickie taka strategie jest w stanie opracowac? Przykro mi, ale w to nie wierze, opierajac swqoja opinie na podstawie ewolucji sytuacji na 'autonomicznych i demokratycznie rzadzonych' uczelniach od 1989r.

Kto wiec powinien i jest w stanie to uczynic?

Jan pisze...

Aby wydział miał motywację do poważnych działań pro-dydaktycznych, to obecnie musi być na krawędzi upadku (bardzo mała liczba studentów, cos o tym wiem; lub duzy spadek liczby studentów połączony z brakiem lub małą ilością studentów płatnych).

W innym przypadku: nie ma mechanizmów "nagradzających" za taką działalność. Nie widzę mechanizmu wyceniającego "jakość studiów".

Najwyższy czas, aby do algorytmu (teraz: ilość studentów, ilość dr, ilość dr hab., ilosć prof.) wprowadzić jakieś czynniki jakościowe (wskaźnik zatrudnienia studentów? wielkość grup? wyposażenie i infrastruktura uczelni? bardziej zróżnicowana - np. skala 10 pktowa - ocena PKA?), zresztą w przypadku kadry - także! Bo co innego emerytowany prof. w wieku 80 lat, a co innego młody dr hab. (czy nawet dr) publikujący kilka dobrych prac rocznie (niezmiennie nie popuszczam też i tego aspektu).

Oczywiście odpłatność za studia i inne rynkowe mechanizmy są może jeszcze lepsze. ALE: nie ma woli politycznej, aby iść w tym kierunku, a jesli nawet to sprawa będzie roztrząsana długo, wręcz latami. Algorytm za to: to prosta kwetia, do jednoosobowej decyzji ministra.

Malgorzata pisze...

W internetowym wydaniu listopadowego numeru Forum Akademickiego zamieszczono tylko fragment artykulu Jana Sadlaka Dlaczego jakość? O zmianach w szkolnictwie wyższym. Wg autora, sam tekst oparty jest na wystąpieniu autora na konferencji rektorów uczelni tureckich Current Issues in Higher Education in the World (Aktualne problemy szkolnictwa wyższego na świecie), zorganizowanej przez Radę Szkolnictwa Wyższego Turcji, Uniwersytet w Bilkent w Ankarze i Council of Europe, która odbyła się 3 grudnia 2007 w Ankarze.
Oto link do wzmiankowanego tekstu: Why and how has higher education changed, and what does it all mean for access, governance, evaluation and funding of higher education?

Zdzislaw M Szulc pisze...

"Only a well structured and performant system can deliver 'value for money' contribution to its respective country and its people."

W taki to prosty sposob Dr Jan Sedlak konkluduje swoje obserwacje w przytoczonym przez Malgorzate powyzej artykule pt. 'Why higher education is changing...'

Nie inaczej-mamy tu na wzgledzie wlasciwie funkcjonujacy uniwersytet badawczy. Jednostka, z ktora od dawna juz stara sie nas zapoznac, omawia jej podstawowe funkcje i zadania oraz przywoluje w kazdym wystapieniu dotyczacym reform systemowych w Polsce...prof. Stefan Jackowski(patrz Forum Akademickie).

Malgorzata pisze...

W dzienniku Polska, w dziale opinie, ukazala sie polemika prof. Turskiego Nauka zamknięta w XIX wieku z wczesniejsza wypowiedzia minister Kudryckiej Innowacja napędzi naszą gospodarkę.

Pozwole sobie zacytowac jej ostatni fragmanet:
Powstaje oczywiście pytanie, co zrobić, aby nasza nauka mogła przysłużyć się gospodarce XXI wieku. Moim zdaniem odpowiedzią jest reforma polskich szkół wszystkich szczebli. Na razie są one w fatalnej sytuacji, dyskutujemy wciąż o drugorzędnych sprawach. Nie zastanawiamy się, co zrobić, aby umasawiając wykształcenie średnie, uratować jego poziom. Nie zastanawiamy się, co zrobić, aby zmienić archaiczne poszatkowanie polskich uczelni na przedmiotowe wydziały. Nadal chcemy żyć według XIX-wiecznych idei: dwa stulecia wstecz.

Malgorzata pisze...

We wczorajszej Rzeczypospolitej ukazal sie artykul Michala Jasienskiego Rozpędzić uczelniane stadka .

Czytamy w nim:
Królowe pszczół
W pszczelim ulu robotnice mają uwstecznione jajniki, ponieważ wzrastają karmione substancją powodującą sterylizację. Tę magiczną substancję produkuje królowa roju. Wiele instytutów i katedr funkcjonuje dokładnie według tej samej metody – z tą różnicą, że atrofii podlegają umysły podwładnych szefa, i to niezależnie od płci. Wystarczy przejść się po krajowych uczelniach i instytutach badawczych, żeby zobaczyć te płochliwe stadka asystentów i adiunktów, spijających mądrość z warg swoich mistrzów. I jednocześnie niezdolnych do podejmowania jakichkolwiek decyzji zarówno administracyjnych lub menedżerskich, jak i merytorycznych. Oczywiście: przecież, zgodnie z nieformalną terminologią polskiej nauki, nie są samodzielni!


Tak humorsytyczne i rownoczesnie prowokacyjne porownanie to dobry wstep do dyskusji o atmosferze panujacej na polskich uczelniach wyzszych i jej wplywie na kompetencje ich absolwentow. Pozwole sobie przypomniec czesc tez z prezentacji Małgorzaty Starczewskiej-Krzysztoszek (PKPP Lewiatan) wygloszonej na styczniowej konferencji.
Brak umiejętności absolwentów szkół wyższych w opinii przedsiębiorców:
Analitycznego myślenia, poszukiwania związków przyczynowo- skutkowych;
Komunikowania się, formułowania przekazu;
Poszukiwania i selekcjonowania informacji;
(...)


Nasuwa sie wiele pytan o przyczyny, a przede wszsytkim jedno: czyt tylko zawartosc syllabusow jest przyczyna tak slabej pozycji absolwentow na rynku pracy, jak na to wskazywal by dyskutowany w tym watku raport.

Anonimowy pisze...

@ ostatnie pytanie Małgorzaty

Zasadnicza przyczyna jest jedna: brak dobrych podręczników (akademickich, szkolnych) w języku polskim. To powoduje tragiczne skutki, ponieważ przy braku dobrego podręcznika wiedza absolwenta zależy w pełni od umiejętności i chęci dydaktycznych nauczyciela, a te są zwykle przerażająco niskie.

Malgorzata pisze...

Marc - pelna zgoda. Teraz pytanie: co to jest dobry podrecznik?

Zacytuje Jerzego Grebosza ze wstepu do Symfonii C++:
Pioro
Ktos kiedys powiedzial, ze sa dwa style pisania - pierwszy to: "-popatrzcie jaki ja jestem madry" - a drugi to: "-popatrzcie jakie to proste". Ja w tej ksiazce wybieram ten drugi wariant w przeswiadczeniu, ze predzej zaprowadzi do celu. Z drugiej strony wiem, ze bezposredni, wrecz kolokwialny styl tej ksiazki, zupelnie naturalny w ksiazkach na Zachodzie - w Polsce moze zaskoczyc niektorych czytelnikow.


Ponawiam wiec swoje poprzednie pytanie w 'podrecznikowym' kontekscie. Czy sa one zle tylko ze wzgledu na 'syllabus'? :-)
Czy wytluszczony fragment nie odnosi sie rowniez do calej metodyki w polskiej 'dydaktyce', a takze do szeroko pojetych kontaktow na lini studenci-kadra?

Zdzislaw M Szulc pisze...

A oto przyklad podejscia do dydaktyki i planowania programu w angielskiej nowej szkole:a jednak mozna ujac to na paru stronach w czytelny sposob?

Anonimowy pisze...

Nie do końca rozumiem pytanie Małgorzaty. Syllabus ma z treścią podręcznika sporo wspólnego; każdy normalny wykład (normalny to znaczy obowiązkowy przedmiot z kursu podstawowego) powinien być oparty o jeden dobry podręcznik w języku polskim.

Problem dłużyzn i ucieczki w abstrakcję (@ Symfonia C++) istnieje. Niektórzy autorzy nie odróżniają podręcznika od monografii. Podręcznik ma strukturę wykładu, gdzie kolejność przedstawiania faktów i gradient trudności (i w ogóle dostosowanie poziomu abstrakcji do potrzeb ucznia) mają największe znaczenie.

Malgorzata pisze...

@marc
Wyjasniam kawa na lawe:
o jakosci podrecznika decyduja dwa rownie wazne elementy:
1. tresc (syllabus)
2. sposob jej przekazania

Zupelnie nierzadko mamy do czynienia ze skryptami uczelnianymi, ktore sa napisane na bazie kompilacji zupelnie przyzwoitych podrecznikow, czyli sa zachowane podstawowe elementy dobrego syllabusa, a jednak skrypt jest nie do uzytku, ze nie wspomne o trybie polskich recenzji, ktore przepuszczaja zbyt wiele powiedzmy eufemistycznie 'niescislosci' :-)

Zdzislaw M Szulc pisze...

A tu konkretnie podaje adres do systemu oceny jednostek szkolnictwa wyzszego w UK: tego wlasnie nam potrzeba-obiektywnej, niezaleznej od lokalnego srodowiska akademickiego, oceny zewnetrznej dokonan danej szkoly

Czy obecna PKA to jest to samo... czy jest to jednak organizacja, ktora nie spelnia wlasciwie zadnego zadania na polu kontroli i oceny dzialnosci szkol wyzszych w Polsce? Potwierdzac to zastrzezenie/wady moze wlasnie ostatnie miejsce sytemu edukacji w Polsce pod wzgl efektywnosci i popularnosci studiow...

Jan pisze...

@Z.Szulc

Wydaje mi się, ze prezentowany ranking jest rankingiem typowo badawczym, a zatem nie ma prawie nic wspólnego z oceną przez PKA, natomiast do złudzenia przypomina rankingi MNiSW (a dawniej KBN) zwiazane z kategoryzacją jednostek. Nawet skala jest podobna.

Z tym, ze u nas robi sie to raczej dla Wydziałów, zupełnie rezygnując z porównywania różnych dyscyplin między sobą (co osobiście uważam za gruby błąd: wydział najlepszy w skali kraju zawsze otrzyma b. wysoka notę - niezaleznie od obiektywnych dokonań mierzonych względem konkurencji międzynarodowej).

Zdzislaw M Szulc pisze...

Uporzadkowanie/zwrocenie mi uwagi przez Jana na temat istniejacego obecnie systemu podwojnej kontroli szkol wyzszych w Polsce (PAKA+ parametryczna ocena jednostek przez resort) jest jak najbradziej na miejscu/ pozadane i wlasciwe oraz czyni podane dystynkcje rankingowe bardziej wyraznie: kto i w jakim zakresie nie spelnia swoich zadan w Kraju i dlaczego?

W obecnej sytuacji urzedujacego Ministra nalezy odwolac czy tez tylko osoby odpowiedziane za te dwie jednostki kontrolne...Dlaczego polskie spoleczenstwo sie oklamuje za panstwowe pieniadze?!

Jesli jest zle, i przyczyny /winni wskazani/ to widac to od razu, a nie po wielu latach, i to w oparciu o raporty/rankingi zagranicznych osrodkow! To jest SKANDAL!

W UK/systemie anglosaskim szkolnictwa wyzszego/ finansowanie jednostek oraz fundusze stypendialne/pomoc dla studentow jest po linii: patrz jak plyna pieniadze, i co z nich stworzono?!

Nikt , kto na nie nie zasluguje ich nie dostanie! Nie da rzad i nie da tez student!

W Polsce dostaja forse wszyscy-a w zamian za to studenci w reke dostaja malo wartosciowe/przydatne dyplomy?

Jan pisze...

Pan Zdzisaw ma wiele racji w swym oburzeniu. Istotnie w Polsce ISTNIEJE (od ok. 10 lat) dosc dobra ocena parametryczna jednostek (wydzialow) ostatnio nawet dokonywana de facto przez TO SAMO MINISTERSTWO. Mimo to jesli chodzi o kwestie dydaktyczne-doktorskie-habilitacyjne, to ocena ta jakby nie miala zadnego znaczenia!

Ma ona wplyw tylko na tzw. fundusze BST (niewielki dodatek na sprawy naukowe, aparature itp.), a nie ma wplywu na fund usz plac, an akredytacje itp.

Szczegolnie szokujace jest to, ze nie miala (nie ma?) wplywu na UPRAWNIENIA Doktorskie i habilitacyjne. Zatem mozna bylo miec te uprawnienia nawet nie prowadzac praktycznie ZADNEJ dzialalnosci naukowej (czyli majac niska ocene w punktacji parametrycznej).

Wniosek: dane istnieja, ale nie bierze sie ich pod uwage.

Zdzislaw M Szulc pisze...

@Jan. Wlasnie gdziekowiek spojrzymy/przeczytamy na temat koniecznych zmian odnosnie sytuacji w szkolnictwie wyzszym , to sprawa poziomu doktoratow/studiow doktoranckich prawie zawsze sie pojawia...A nawet w ostatniej dyskusji nad zalozeniami do reform na UJ

Malgorzata pisze...

Na portalu Polska XXI, po konferencji programowej POLSKA PIERWSZEJ PRĘDKOŚCI rozpoczeto dwie dyskusje dotyczace szkolnictwa wyzszego i nauki w kontekscie innowacyjnosci gospodarki i szans zyciowych mlodego pokolenia:
Stawka na rozwój, czyli: Skoda czy Mercedes?
Innowacyjna Polska bez nauki w kraju?

Ponizej kopia fragmentu mojego komentarza w dyskusji Skoda vc Mercedes
------------
Co oznacza SLOWO nauka?
"- Niech uniwersytety będą super miejscami, w których wykorzystuje się naturalny pęd studentów do wiedzy, a nie przelewa się w nich tylko wiedzę z podręczników – apelował J. Langer - W naukę warto inwestować."

Nic tylko moge przyklasnac! Pelne poparcie dla pierwszej czesci cytatu. Dla drugiej pod warunkiem, ze slowo 'nauka' jest uzyte w znaczeniu 'zdobywanie wiedzy i umiejetnosci' przez studentow.

Nieszczesciem toczacej sie od dobrych kilku lat debat o polskich uczelniach wyzszych jest to, ze pod szczytnymi haslami 'szans dla mlodego pokolenia' tak naprawde srodowisko dyskutuje zbyt czesto glownie o swoich egoistycznych interesach - sciezce kariery i pieniadzach na 'nauke', ale rozumianej jako badania wlasne. Student na polskiej uczelni stal sie przedmiotem i zbyt czesto po prostu postrzegany jest jako przykry obowiazek odrywajacy od tzw. dzialalnosci naukowej.

Polska nauka ma sie fatalnie przede wszystkim dlatego, ze uczelnie niestety zapomnialy o swoim 'raison d'etre' czyli ksztalceniu mlodziezy. W sytuacji gdy polski system edukacji, a zwlaszcza polskie uczelnie, nie zapewniaja gospodarce odpowiednio wyksztalconych kadr, mozemy zapomniec o postepie, rozwoju, a zwlaszcza innowacyjnosci. Kraju biednego i zacofanego technologicznie nigdy nie bedzie stac na finansowanie 'pure science'...
----------

Pozostaja otwarte pytania:
Czy Polska ma szanse na prawdziwy uniwersytet badawczy?
Czy moze on powstac na bazie ktorejkolwiek polskiej uczelni?

Zdzislaw M Szulc pisze...

Ponizej podaje odpowiedzi na 2 otwarte pytania Malgorzaty odnosnie mozliwosci powstania/funkcjonowania uniwersytetow badawczych (UNIBAD) w Polsce oraz krotka ewaluacje tego zagadnienia z przykladami.

Odpowiedz na 1-sze pytanie; Tak, ale nie teraz! Odpowiedz na 2-gie pytanie: Nie. Wiele spraw zwiazanych z funkcjonowaniem czolowych polskich uniwersytetow musi ulec zmianie aby przeksztalcily sie one w pelnym slowa tego znaczeniu-uniwersytety badawcze! Po pierwsze musza tam funkcjonowac(miec stworzone warunki do pracy) autonomiczne i prezne grupy naukowo-badawcze z prawdziwego zadarzenia. Obecny poziom (ksztalcenia i badan), skala i zakres finansowania i dzialanosci krajowych szkol wyzszych odbiega znaczne od tego wszystkiego co reprezentuja soba obecne czolowe uniwersytety badawcze, tj instytucje wchodzace w sklad reprezentacyjnych grup: LERU , Russel Group , Group8 lub cala czolowka amerykanskich szkol wyzszych .

Podstawowe roznice sa widoczne w 4-wymiarowej skali porownawczej: przeplywu kapitalu intelektualnego (PKI/ uczelnia-gospodarka-uczelnia), struktury, organizacji, zarzadzania, monitorowania oraz struktuty i mechanizmow fundowania dzialalnosci uniwersytetu/grup naukowo-badawczych. Podstawowe pytania, odnosnie fundamentalnego parametru PKI to, kto, po co ,w jaki sposob i z jakim rezultatem ksztalci studentow i prowadzi dzialanosc naukowo-badawcza?
Przyklady do porownania : A: wchodzimy na strone MNiSzW, relacjonujaca wizyte premiera RP na czolowym wydziale z najwyzsza ocena parametryczna tj na UJ i dalej wchodzimy na jedna z reprezentacyjnych stron do tej jednoski : sprawdzamy-kto, z jakim doswiadczeniem, stazem, stopniem naukowym, w jakim wieku, jakiej plci, co robi ( na ile etatow pracuje?/), gdzie publikuje, ile/indeksy cytowan, index h/, jak liczna ma grupe, czy ma wlasne finansowanie/skad i na co moze sobie pozwolic? B: Te same pytania i przegladmy wybrana grupe naukowo-badawcza z kazdego kontynenty dla typowego UNIBAD... Ostra stalowka nakreslil ta sprawe juz uprzednio Stefan Jackowski .

A co sie obecnie robi/mysli w temacie reorganizacji uniwersytetow w Polsce? Mowi sie sie i tworzy molochy na glinianych nogach ...a nie uniwersytety badawcze! Przeciez latwiej jest zlozyc popsute klocki LEGO do kupy... niz je naprawic!?