Informacja ze strony MNiSW
10 lutego 2009 r. minister nauki i szkolnictwa wyższego, prof. Barbara Kudrycka przekazała do konsultacji społecznych kolejną część założeń reformy szkolnictwa wyższego "Partnerstwo dla wiedzy - nowy model kariery akademickiej".
Zmiany proponowane przez MNiSW zmierzają w kierunku likwidacji barier rozwojowych dla polskich uczonych oraz przyspieszenia procedury awansu naukowego, jednocześnie gwarantując wyższą jakość polskiej nauce. Prezentowane założenia określają przejrzyste warunki rozwoju naukowego z naciskiem na zwiększenie aktywność polskich naukowców w międzynarodowej przestrzeni badawczej.
Proponowane zmiany będą prowadziły do:
1. podniesienia jakości doktoratów
2. uproszczenia i skrócenia procedury habilitacyjnej
3. otwarcia uczelni publicznych dla wybitnych badaczy z zagranicy
4. poprawy polityki kadrowej w uczelniach i instytucjach naukowych
5. zwiększenia uprawnień wynikających z posiadania tytułu naukowego
6. zwiększenia przejrzystości w funkcjonowaniu Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów (CK).
Kierownictwu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego zależy na jak najszerszym zakresie konsultacji, dlatego zachęcamy wszystkich pracowników akademickich do przysyłania swoich uwag i indywidualnych propozycji rozwiązań pod adres: modelkariery@nauka.gov.pl.
---------------------------
Zapraszam forumowiczow do konstruktywnej dyskusji, ktorej owoce mozna bedzie przekazac do MNiSW
wtorek, 10 lutego 2009
Konsultacje społeczne Nowego modelu kariery akademickiej
Posted by Malgorzata at 2/10/2009 04:10:00 PM
Labels: PRACE LEGISLACYJNE, REFORMY SYSTEMOWE
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
34 comments:
Przypomne wczesniejsze dyskusje na ten temat - warto je porownac z propozycjami ministerialnymi:
1. Model kariery naukowej - tymczasowy - Karol Zyczkowski;
2. Zglaszanie propozycji procedur i kryteriow oceny dorobku naukowego - Malgorzata
Wszystkie elementy starego i " chorego"(czytaj: katastrofalnie niewydajnego i feudalnego) systemu pozostaja nadal bez zmian (sciezka kariery-stopnie i tytuly, CK, punktacje,minima, superrecenzent, system zarzadzania uczelniami i sprawowania wladzy oraz podejmowania decyzji,wzmozona i specificzna dla Polski tylko,kontrola uniwersytetow z zewnatrz).--- Bezsprzecznie, one to sa wlasnie czynnikami ksztaltujacym oblicze, jakosc i efektywnosc tworzonego kapitalu intelektualnego w Polsce.---Kazdy widzi, bez zadnej oslony, majac dostep do baz danych, rankingow, cytowan , indeksow R&D/innowacyjnosci/oceny jakosci ksztalcenia/raportow OCED/ listy praktycznych osiagniec krajowych liderow nauki polskiej - kto do czego doszedl w tym systemie i dlaczego tak wlasnie jest w Polsce ? Kto, jak i gdzie tworzy nauke w Polsce- a kto z niej tylko pasozytniczo dalej zyje! Czy nadal mlodzi Polacy musza dojsc do tego samego stanu/poziomu osiagniec pod kazdym wzgledem-kosztem innych, tych na dole drabinki!?? ---- Wrzucone do takiego sytemu pieniadze z zewnatrz ( z budzetu panstwa/EIB, grantow), nie wiadomo jakiej wielkosci, beda tylko inaczej mielone dalej przez te same uczelnie i instytuty naukowe (wg podanych tu ogolnych propozycji/nie wiadomo jeszcze jak). Nie sadze, ze jest to rozwiazanie optymalne, bo nikt z Ministerstwa nie przedstawil zadnej modelowej analizy i porownania do isteniejacych systemow za granica,oraz jak taki model moze pracowac wydajnie/sprawnie dalej w Polsce. A gdzie sie w tych propozycjach podziala autonomia szkol wyzszych,a co z efektywnym mechanizmem tworzenia grup naukowo-badawczych i polaczeniem wynagrodzenia z efektami pracy a nia nie z Tabelka od stopnia/tytulu naukowego i stazu pracy tylko,dla przykladu? Podane obecnie propozycje sa tylko lista zyczen i wpisuja sie do mojej swiadomosci jako zapowiedz zwiekszenia kontroli calego srodowiska akademickiego-przez Ministerstwo i wybrana Korporacje.--- Odnosnie uzyskania oczekiwanego tu produktu na wyjsciu: lepiej wyksztalconego studenta, naukowca czy tez odkrycia lub wynalazku-sa stosowane na swiecie inne rozwiazania na uczelniach/instytutach oraz w instytucjach sterujacych, moniturujacych i wspomagajacych edukacje i nauke. Jak dla mnie, wszystko dalej sprowadzic sie moze/bedzie zdazac/ do panstwowego (sredniego) poziomu przekazywanej na uczelni wiedzy,bezpiecznej tematyki badan, zadawalajacej decydenta wydajnosci i ilosciowej oceny dzialnosci edukacyjnej i badawczej ustanowionych i sprawdzanych przez biurokratow... piszacych kolejne raporty! Tyle na razie...
Zanim przejdziemy do szczegolowej dyskusji poszczegolnych propozycji - tych wlasciwiych i niestety tych moim zdaniem absurdalnych (jak regulacja centralna studiow doktoranckich) pozwole sobie ponizej na jedna zasadnicza uwage jako refleksje na wpis Zdzislawa.
Sprawa jest postawiona calkowicie na glowie. Na dzisiaj nie mamy zadnej opracowanej strategii dla szkolnictwa wyzszego. Podobnie brak jest dostepnych wiarygodnych danych statystycznych o efektywnosci szkolnictwa mierzonej np przygotowaniem absolwentow do zycia zawodowego, iloscia osob podejmujacych prace w swoim zawodzie, itd...
Nie majac takich danych nie mozemy odpowiedziec na tak proste pytania:
Czego oczekujemy od kadry akademickiej i po co ja tworzymy? Jak zaproponowany model kariery ma sie do zadan jakie ma wypelniac w przyszlosci?
Zdzislaw slusznie zwraca uwage, ze polskie uczelnie sa zle zorganizowane, zarzadzane io niefektywnie finansowane. Bez okreslenia tych elementow (ma to nastapic w marcu?) trudno jest dyskutowac o wymaganiach w stosunku do kadry akademickiej. Kolejnosc oglaszania projektow reform winna byc ODWROTNA.
Drugi blad w przedstawionym projekcie, to absolutnie bledne i nierealne zalozenie, ze istnieje jeden aboslutny poziom wymagan habilitacyjnych, ktore maja zapewnic kadre dla szerokiego spektrum uczelni. Pozwole sobie tutaj zacytowac komentarz Leszka Demkowicza zamieszczony na jego prosbe na naszym blogu:
Chcialbym tylko dodac, ze w USA sa DRAMATYCZNE roznice w wymaganiach i intensywnosci pracy w zaleznosci od poziomu instytucji. Zdobycie tenure na super uniwersytecie jest bardzo trudne i rownowazne z wyrzeczeniem sie zycia prywatnego na okres 5-7 lat. Nie zartuje, moge podac dziesiatki przykladow.... Z drugiej jednak strony, colleges mniej znaczace daja tenure za wyniki, powiedzmy sobie sczerze' mierne. A w kazdym razie, nie konkurencyjne.
POlecam go tym, ktorzy wskazuja, ze polska habilitacja jest odpowiednikiem amerykanskiego tenure. Jeszcze raz podkreslam sa DRAMATYCZNE roznice w wymaganiach (...)w zaleznosci od poziomu instytucji. Tego nie mozna osiagnac w centralnym planowaniu....
Kontynuujac poprzednia mysl zalozmy, ze na dzisiaj nie ma woli politycznej na gruntowna zmiane organizacji, a zwlaszcza zarzadzania polskimi uczelniami i zostanie ono pozostawione w rece korporacji samodzielnych pracownikow.
Przyjmujac taki punkt widzenia i powolujac sie chociazby na opinie Marka Wronskiego czy znane konsekwencje braku mobilnosci i 'chowu wsobnego', ktore przez dlugie lata owocuja nieformalnymi i bynajmniej nie merytorycznymi powiazaniami kadry pracujacej w jednym miejscu od studenta po rektora,mozna zgodzic sie z teza koniecznosci 'wyprowadzenia ocen' z uczelni. Nalezy to traktowac jako zlo konieczne, od ktorego nalezy w przyszlosci odejsc, a obecnie skupic sie na omowieniu samych kryteriow zewnetrznej oceny. Tutaj dyskusja nie powinna sie skupic wylacznie na aplikantach, ale moze przede wszystkim na wymaganiach w stosunku do gremiow oceniajacych. Ministerstwo planuje scedowac wszystko w rece CKSSiT. Moze warto wiec przyjrzec sie samej komisji, jej organizacji, czlonkom. Sformulowac wymagania jakie powinni spelniac powolywani przez CKSSiT recenzenci.
Mam tutaj pierwsza propozycje. Czlonkowie CKSSiT nie powinni byc powolywani w 'demokratycznym' glosowaniu lecz w wyniku rankingu 'kompetencyjnego', z dodatkowymi kryteriami potwierdzajacymi ciagly kontakt z 'the state of the art' w dziedzinie.
Przechodzac do szczegolowej analizy przedstawionego materialu, trzymajac sie kontekstu trzech podanych parametrow, majacych gwarantowac oczekiwane zmiany na lepsze w systemie szkolnictwa wyzszego i nauki, a mianowicie, usuniecia barier rozwojowych dla naukowcow (A), przyspieszenia procedury awansu naukowego (B) i poprawy jakosci badan (C), prezentuje ponizej swoje uwagi i propozycje odnosnie 6 wybranych markowych elementow istniejacego obecnie systemu (pkt 1-6).
1.Doktorat. Zadna z podanych propozycji (1.1-do 1.10) nie precyzuje dokladnie, nie uzasadnia ani tez zabezpiecza efektywnosci zaproponowanego mechanizmu (konkursu), merytorycznych kryteriow wlasciwej selekcji kandydatow/promotorow, standardow postepowania, prezentacji i egzekwowania ocen, przez kogo oraz jak formulowanych, ich monitorowania, kontroli, rzetelnosci, korespondencji z parametrami oceny jakosci ksztalcenia/badan na swiecie, stosowania w tym procesie mechanizmow wlasciwego/optymalnego finansowania i rozliczania dzialnosci/grantow i ich powiazania ze studiami doktoranckimi oraz nie precyzuje wplywu rankingu instytucji w ktorej doktorat bedzie robiony oraz prestizu danej grupy naukowo-badawczej w dyscyplinie, a wiec elementow majacych potencjalny wplyw na jakosc tych rozpraw (tj. zakresu i poziomu przeprowadzonych badan, aktualnosci tematyki i znaczenia rezultatow). Czy w samych rozporzadzeniach i zawartych w nich definicjach/wymogach minimalnych (pracownika aktywnego naukowo i majacego stopien dr. hab) lezec moze klucz do stworzenia optymalnych warunkow do robienia wysokiej jakosci doktoratow na uczelni? Nie. Przeciwnie, wiele z tych spraw jest zwiazanych z organizacja, zarzadzaniem, finansowaniem, stopniem konkurencyjnosci w dzialanosci naukowo-dydaktycznej danego uniwersytetu i biezacym poziomem kompetencji jego kadry. Czy te propozycje wnosza cos konkretnego/nowego do elementow A, B oraz C w swietle istniejacych obecnie juz warunkow ? Sygnalizuja one tylko intencje ustawodawczo-proceduralne pewnych krokow i prezentuja zestaw oczekiwan pod adresem kandydata/jego dodatkowych kompetencji. Brak jest konkretow, nie podano wyprobowanych juz nowosci/doswiadzczen stosowanych w tej sprawie we wzorcowych osrodkach zagrnicznych i porownania tych zamierzonych rozwiazan/propozycji do istniejacych modeli systemowych za granica. Czy koresponduja/wpisuja sie one do swiatowych standardow studiow doktoranckich prowadzonych na czolowych uniwersytetach badawczych swiata? Niezupelnie, trudno je tu porownac lub tez nie wystepuja tam takowe rozwiazania/oczekiwania.
2.Habilitacja. Nie oceniam tego punktu w detalach ( ktory, niestety, poprzez swoje "ustawienie" w systemie,jest podstawa funkcjonowania tego systemu; zajmuje tu >50% podanego materialu/wiaze sie nierozlacznie z kazym punktem 1-6), poniewaz uwazam, ze taka wlasnie procedura oceny znaczenia i przydatnosci dorobku naukowego po doktoracie, jej zwiazek z permanentnym zatrudnieniem, znaczeniem w calym systemie, dalszej karierze na terenie calego Kraju (bez znaczenia zagranica!), ksztalceniu studentow/doktorantow, w badaniach i przyznawanych srodkach finansowych na nie, jest blednym i nie rokujacym poprawy podejsciem. Jest ona zbyteczna na autonomicznym uniwersytecie badawczym. W obecnej sytuacji, niewiadomo jak bysmy ja modyfikowali, nie usunie/poprawi ona na tyle skutecznie punkty A, B oraz C, odnosnie skali ilosciowej i jakosciowej calego kapitalu intelektualnego Polski, tak aby caly system stal sie bardziej wydajny, nowoczesny i konkurencyjny. Klania sie tu tez brak sukcesywnego precedensu, stworzenia sciezki/systemu alternatywnego bez niej, w pelni uprawnionego, do porownania (patrz rozwiazanie w Niemczech).
3.Mobilnosc/wybitna kadra z zagranicy. Jesli takie propozycje sie pojawily-znaczy to, ze do teraz takich mozliwosci nie bylo/lub nikt nie odwazyl sie ich zastosowac!? A wiec punkt 1 jest w kompetencji, woli oraz mozliwosciach uniwersytetu. Jaki typ zatrudnienia, praw oraz obowiazkow stanowisko prof nadzwyczajnego, w taki sposob zdobytego, daje? Nie wiemy. To stanowisko daje tez mozliwosc specjalnego ubiegania sie o stopien dr. hab. A wiec instytucja zewnetrzna, nie wiadomo jak oceniajaca, decyduje o dlaszej (pelnej) karierze na uczelni, odnosnie osoby powracajacej wczesniej z zagranicy, po pewnym czasie dopiero. Jest to ryzyko dla niej. Odmowa CK, nie zamyka mozliwosci uzyskania tego specjalnego stopnia,i dany kandydat ma mozliwosc ubiegania sie o niego dopiero po 3 latach?? Dlaczego tak dlugo? A czy nie mozna od razu oferowac danemu naukowcowi stanowiska prof nadzwyczajnego na uczelni z habilitacja zatwierdzona od razu w momencie podpisania kontraktu pracy/wygrania ogolnokrajowego konkursu? Obecnie, wpierw sie robi stopien dr. hab, a potem uzyskuje/awansuje sie dana osobe na stanowisko profesora. W tym przypadku jest odwrotnie? Dlaczego tak sancjonuje sie ludzi : na tych co tworzyli dorobek w kraju i na tych co poza Polska– z roznymi mozliwosciami na ten sam stopien/tytul i stanowisko? Podejscie niejasne, niezachecajace, dyskryminujace/dzielace srodowisko i nie gwarantujace bezkonfliktowego stworzenie nowej konkurencyjnej samofinansujacej sie grupy-naukowo badawczej na uczelni. Nie twierdze, ze ta propozycja jest optymalna czy tez beznadziejna. W obecnej sytuacji, widze tu postep i mozliwosci dalszego usprawnienia sytuacji na linii A - B oraz jest to krok w kierunku wprowadzeniu elementow wewnetrzej konkurencyjnosci do uniwersytetow.
4.Kadry. Wszystkie punkty-to postep w tej materii. Czekamy tu na konkretne rozwiazania/zapisy regulujace te sprawy. Z wyjatkiem pkt 4.4 (w nawiasie) odnosnie osob z tytulem naukowym: stwarza sie poniekad precedens tzw.“swietych krow”, grupy zawodowej bez zadnej odpowiedzianosci i mozliwosci rozliczenia z zakresu i jakosci wykonywanych obowiazkow, z ktorych Rektor/kierownik jednostki takie osoby powinien moc rozliczyc, pociagnac do odpowiedzialnosci, laczenie ze zwolnieniem z pracy...
5.Nie widze zadnych podstaw do dawania dodatkowych uprawnien i mozliwych dodatkowych benefitow z tytulu posiadania jakichkolwiek tytulow na uczelniach/instytucjach w Polsce/zwiazanych z osignietym wiekiem pracownika/jego umotywowanymi ograniczeniami, itp. Praca na uczelni na danym stanowisku, zwiazane z nim obowiazki, jej rezultaty i ocena to podstawa, to godziwej, najwyzszej z mozliwych w panstwie (na poziomie wojewody lub generala), placy dla profesora. Reszte zalatwiac powinien wlasciwy program emerytalny oraz mozliwosci wykorzystania swojej wiedzy i doswiadczenia na polu wynalazczym, tworczym, publikacyjnym, itp.
6.Widac,ze od 20 lat, ta wlasnie organizacja (CK) wciaz nie dziala w sposob wlasciwy i przejrzysty? Spoznia sie z duchem czasow? A wiec musi byc ciagle reformowana-czy tez ludzie w niej dzialajacy, sa nieodpowiedni/zle dobierani? Czy teraz bedzie ona swoje zadania robic we wlasciwy sposob? Watpie, bo nie wiem kto tam i jak dziala. Nalezy zaczac tu od uporzadkowania skladu "gory" tej organizacji. A wiec od dostepu do pelnych CV, z analiza bibliometryczna dorobku , z podaniem indeksow h, ilosci publikacji/cytowan dla istniejacych wszystkich czlonkow Komitetow CKSSiT /recenzentow CK/. Polskie instytucje/wszyscy akademicy, powinni miec staly dostep do pelnej bazy WoK! Czlonek jakiejkolwiek Komisji CK/szef Prezydium/recenzent musi miec jawny i znaczacy dorobek. Jego merit powinien odpowiadac osiagnieciom i doswiadczeniu czynnego zawodowo swiatowego/europejskiego eksperta w danej dyscyplinie! Wzor: dorobek i osiagniecia porownywalne/na poziomie... prof. T. Dietla. Kategorycznie i bezwarunkowo tylko takie CV, a nie same zera lub jedynki w okresie ostanich 2-5 lat w dziale publikacje/cytowalnosc + indeks Hirscha (h)...? Jesli w komisjach, 1/3 skladow stanowia pozoranci naukowi i miernoty ze stopniami i tytulami tylko, to ich ocena i ustawione sito selekcji kandydatow moga byc czesto nieadekwatne do obecnego poziomu nauki i oczekiwan/aspiracji panstwa/spoleczenstwa odnosnie wlasnych uniwersytetow i zmieniajacych sie potrzeb konkurencyjnej gospodarki.
Propozycje w sprawie doktoratów nie nie dotykają nawet delikatnie najistotniejszej sprawy czyli powiązania systemu finansowania badań z uzyskiwaniem stopnia doktora. Tymczasem wystarczy wprowadzić możliwość uzyskiwania w ramach środków grantowych pieniędzy na stypendia doktoranckie na okres 4 do 5 lat. Jednocześnie należy ograniczyć możliwość wydatkowania tych środków koniecznością prowadzenia otwartego ogólnopolskiego konkursu na zatrudnienie doktorantów. W ten sposób zdobycie grantu będzie skutkowało pojawieniem się w prasie ogłoszenia następującej treści: " Instytut Biologii Kosmicznej poszukuje kandydatów zainteresowanych robieniem doktoratu z dziedziny fizjologii stypułek marsjańskich' Wymagania[...] Praca odbywac się będzie w zespole kierowanym przezprof. (albo dr) Dobrego. Opis projektu i nasze ostatnie publikacje na stronie www.marsjanskiestypulki.pl. Jak w Polsce zaczna sie pojawiac takie ogloszenia to i mobilnosc wzrosnie i najlepsi studenc i zaczna trafiac do najbardziej aktywnych naukowo zespolow. I jak zobacze takie ogloszenia to uwierze, ze cos sie reformuje.
W sprawie habilitacji to to co proponuje ministerstwo jest byc moze rozsadniejsze od tego co jest teraz, ale w zamian dostajemy pasztet w postaci ZAREZERWOWANIA STANOWISK KIEROWNICZYCH DLA PROFESORÓW TYTULARNYCH. Brak uzasadnienia dla takiego ruchu oprócz oczywistej ochrony partykularnych interesów przez grupę profesorów, którzy ten projekt napisali. Skoro odpuszczamy habilitację to okopujemy się na pozycjach tytułu profesorskiego. Skoro habilitacja ma być niejako automatycznie dostepna dla każdego naukowca z okreslonym wyrażonym liczbowo dorobkiem publikacyjnym to trzeba wprowadzić inne kryteria wstępu do klubu naukowych decydentów. W podsumowaniu przedstawione propozycję idą dokładnie w przeciwnym kierunku niż ogłaszane wcześniej zapowiedzi. Zamiast opierać sie w polityce kadrowej na ciągłej ponawianej ocenie aktywności naukowej i jakości pracy naukowej i dydaktycznej betonujemy system oparty na uzyskiwaniu dożywotnich certyfikatów jakości upoważniających do kierowania instytucjami naukowymi. Przedstawiona do publicznej oceny propozycja to KOSZMARNY KONTRPRODUKTYWNY GNIOT!!!!!
To co napisal Jarek o doktoratach to sedno problemu. Mlody czlowiek decydujac sie na podjecie ryzyka kilku kolejnych lat wyrzeczen i inwestowania w siebie musi miec:
1. mozliwosc oceny sensu podjetych badan - wlasciwy temat i kompetencja promotora;
2. gwarancje zabezpieczonego minimum socjalnego ze strony uczelni lub rodziny;
Z kolei promotor powinien dotrzec z oferta do calej spolecznosci absolwentow a nie tylko magistrantow ze swojego najblizszego otoczenia.
Druga poruszona kwestia - rownie wazna - to uprawnienia pozanaukowe zwiazane z posiadaniem stopnia dr habilitowanego i tytulow naukowych. Obecna propozycja przynosi przywilej stalego zatrudnienia i moim zdaniem niczym nieuzasadnione w dobie kryzysu (tez odbierania innym grupom spolecznym uprawnien) przywileje emerytalne. Bez znajomosci propozycji przyszlej organizacji uczelni, nowych algorytmow finansowania i sposobow zarzadzania trudno jest powiedziec cos wiecej na temat konsekwencji proponowanych zmian. Warto jednak przypomniec co napisal Rafal Matyja o micie habilitacji.
Pakiet proponowany przez minister Kudrycką jest wielkim rozczarowaniem.
Od kilku lat, na wielu łamach, których przybywa (GW, FA, NFA, FIAP, IH) trwa dyskusja nauczycieli akademickich oraz naukowców na temat zmiany tego modelu. Minister Kudrycka jest pierwszym ministrem, który w swoich wypowiedziach demonstruje zrozumienie problemu, nieporównywalne do swoich poprzedników.
Po raz pierwszy od wielu lat minister MNiSW tchnął w mobilne i w miarę rozgarnięte środowisko pracowników naukowo-dydaktycznych wiarę, że korzystne zmiany istotnie nastąpią.
Projekt jest na tyle rozczarowywujący, że szkoda czasu na omawianie jego podpunktów.
Prawdopodobnie nie jest to wina Minister Kudryckiej, która wiele chciała, ale natrafiła na opór ze strony decydentów, którzy pozornie podlegają MNiSW lecz są w stanie wpływać na decyzje MNiSW w taki sposób aby zapewnić dla siebie komfortowe warunki egzystencji na najbliższe lata i nie przejmując się o kształt nauki polskiej w globalnym świecie. Więcej, na: interdyscyplinarni.blogspot.com/2009/02/partnerstwo-dla-wiedzy-nowy-model.html
Projekt ma wiele dobrych punktów. M.in. wprowadzenie na szersza skale obowiązkowycyh ogloszeń o konkursach w internecie, niewielkie ograniczenie wieloetatowości (do 2 etatow), ograniczenie nepotyzmu, mozliwosc składania rozprawy doktorskiej po angielsku, uproszczenie procedury habilitacyjnej.
Projekt ma tez wady:
1. Doktoraty i studia doktoranckie. Wraca znów nieszczęsny pomysł sprzed roku wprowadzneia "standardów programowych" na studiach doktoranckich. To krepować będzie swobodę badań i podejmowania nowych tematów. Niejasny pozostaje sposób finansowania studiów doktoranckich.
2. Procedura habilitacyjna: tu kompletnym nieporozumieniem jest cedowanie praktycznie wszystkiego na CK. By sprostac takim nowym rozbudowanym zadaniom, CK musiałaby obradować permanentnie. Który aktywny uczony zgodzi sie na wejście w jej skład w takim razie ?
Przewod habilitacyjny powinien pozostawac na uczelni, z funkcja kontrolna CK. Może lepiej wrócić do 3 recenzentów z uczelni plus superrecenzent z CK ?
Korzystna jest rezygnacja z kolokwium habilitacyjnego i wykładu habilitacyjnego, na rzecz oceny dorobku.
3. Ogólnie w projekcie niepokoi wiara w magiczną moc centralnych biurokratycznych uregulowań. To byłby kierunek błędny. Zamiast tego należałoby dążyć do decentralizacji, do rezygnacji Państwa z definiowania stopni dr i dr hab. oraz tytułu prof., na rzecz stopni i tytułów (stanowisk) uczelnianych.
Kuriozalne są propozycje
"ciepłych emeryturek" dla profesorów (stan spoczynku).
I wreszcie, brak najistotniejszej cześci: propozycji reform systemu zarządzania i finansowania uczelni wyższych. Tu należałoby odebrać kompetencje decyzyjne radom wydziałów ograniczając je do spraw naukowych (w związku z tym zmniejszyc ich skład). Również ograniczyć kompetencje senatów uczelni, wprowadzić rady nadzorcze itd. Finansowanie uczelni uzależnić bezwględnie od jej wyników, naukowych i dydaktycznych. Tak by w końcu słabe uczelnie zaczęły upadać.
@krl. Podobaja mi sie Pana/Pani bardzo zasadne uwagi i propozycje...
Odnosnie wiekszosci zglaszanych tu juz uwag, mozna wszystko zwinac do dwoch spraw. Sprawdzenia co maja w uzyciu inni- i pozbycia sie wlasnych uprzedzen...
1.Problemy, isteniejace niedociagniecia i propozycje ich rozwiazania; wlasne propozycje reform ( odnosnie studiow doktoranckich, habilitacji, kadry,CK, itp) nalezy zweryfikowac i dokladnie porownac z istniejacymi modelami/systemami oraz mechanizmami ich kontroli w krajch gdze sa najlepsze rezultaty odnosnie ksztalcenia i badan naukowych.
2.Dlaczego polskie czolowe szkoly wyzsze/KRASP/PAKa oraz MNiSzW nie sa czlonkami stowarzyszonymi z tymi co trzeba i wypada oraz nie wspolpracuja lub nie za bradzo efektywnie korzystaja z osigniec i rezultatow dzialnosci najlepszych w dyscyplinie uniwersytetow/ ich organizacji(np.ENQA, LERU, EUROHORC, itp)-jak do teraz. Tresci i zakresy przedstawianych propozycji reform w mediach po 1989r wskazuja, ze dzialaja oni w izolacji(Zosie Samosie) -myslac ,ze wymysla cos lepszego niz juz dziala to za granicami Polski? Usprawnic cepa sie juz nie da! Usprawnic skomplikowany system edukacji i prowadzenia badan naukowych w zmieniajacych sie konkurencyjnych warunkach jest mozliwym i nalezy to robic stale majac w reku wlasciwe elementy kontroli/benchmarkingu/ systemu/podmiotow.
Wiz juz przeciez nie trzeba-nalezy sie "otworzyc", zdecydowac na wspolprace i poczynic niezbedne i konkretne kroki aby wlasciwie skorzystac z doswiadczenia innych i przylaczyc sie do najlepszych!
Co wciaz hamuje ten proces? Istniejace kompleksy, wyolbrzymione sztucznie niedociagniecia/braki czy tez kompetencje/przygotowanie merytoryczne i fachowe, sposob dzialania oraz motywacja i interesy ludzi bioracych sie ze reformy w Polsce po 1989r? Czy tez dodatkowo wciaz znaczne niedostosowanie/odstepstwa systemowe/organizacyjne/prawne , plus te wspomniane wyzej, kadrowe i instytucjonalne, symptomy krajowego szkolnictwa wyzszego/nauki w porownaniu do tego co jest obecnie w uzyciu i sposobu jak sie realizuje zmiany systemowe w wiodacych krajach swiata?
Pan Zdzisław pyta "co hamuje ten proces...".
Odpowiedź wydaje się prosta: totalne pomieszanie roli pracownika i pracodawcy plus BRAK sprzężenia JAKOŚCIOWYCH efektów naukowo-dydaktycznych z głównym strumieniem finansowania uczelni.
Krl celnie to ujął: niech rady i senaty zajmuja się sprawami merytorycznymi, a zarządza ORAZ ROZLICZA (z efektów jakościowych) ktoś inny.
I "środowisko" tak "samo z siebie" niewiele (nic?) tu nie zrobi. No bo mało kto dobrowolnie pozbawi się "darmowych" przywilejow i nadłozy sobie dodatkowych obowiazków. Główny impuls musi przyjść z zewnątrz.
Andrzej Jajszczyk, w artykule Recepta na sukces (PAUza 28, 2009, str.3) zamieszcza kilka rad jak osiagnac sukces w nauce. Polecam goraco, szczegolnie najmlodszym adeptom nauki.
Zgadzam sie z tym o czym napisala w prwatnym liscie Malgorzata o personalnej odpowiedzialnosci i to w 100% popieram. Nie wiem czy wlasnie nie w PERSONALNEJ odpowiedzialnosci rektorow i dziekanow nie tkwi problem. Konsekwencje nieprzestrzeganie przepisow powinny byc jasno sprecyzowane – zwolnienia, a w przypadku sotrych naruszen zasad bez mozliwosci ponownego zatrudnienia na tej samej uczelni.
Kilka dodatkowych uwag ode mnie:
1.4
Udzial doktorantow w dydaktyce powiniem byc bardziej precyzyjnie okreslony i powinni oni byc “teaching assistant-TA” przez dwa czy trzy semestry (a nie prowadzic cwiczenia samodzielnie). To nie chodzi o to aby doktoranci wyrabiali pensum ale aby uczenie bylo dla nich dodatkowa forma treningu, za ktora sa oceniani przed asystenta czy wykladowne, ktorzy prowadza zajecia, I studentow. Dydaktyka stanowi bardzo silny element wplywu na przebieg doktoratu – czas i obowiazki. Obecnie samodzielny moze skutecznie hamowac rozwoj doktoranta poprzez obarczanie go dydaktyka.
1.6
Nie jestem pewny jak to bedzie wygladalo technicznie i kto bedzie za to placil.
2.
Ogolnie podoba mi sie punkcie 2 ze minima beda okreslane centralnie i podlegac rozporzadzeniu - uczelnie jeszcze nie dorosly do tego aby rzadzic sie same. Pytanie jak to rozporzadzenie bedzie wygladac: uogolnienie zasad to obnizenie pulapow tam gdzie powinny byc wysrubowane, uszczegolowienie, nie wiem na ile wykonywalne. Kto te zarzadzenia bedzie opracowywal?
2.8
Negatywnych i pozytywnych.
Procedyra habilitacyjna:
(k) tak ale jezeli aplikacja odrzucona ze wzgledow merytorycznych a nie formalno-paperkowych.
(l) ustep drugi o kosztach:
Absolutnie nie – jako osoba pracujaca za granica: mi habiltacja jest potrzebna tylko do pracy w Polsce a Polsce powinno zalezec aby ludzi z zagranicy sciagac – dlaczego mamy jeszcze placic za habilitacje skoro jest czescia polskiego skansenu.
Dorobek naukowo-badawczy.
Impact factor wg. LF i tylko – znow walcze o siebie bo mam publikacje o IF pow. 6 z LF, w czasopismach ktore w ogole nie zostaly ujete w krajowym IF czy Index Copernicus, pytanie cz zostana mi w ogole policzone jak bym sam zlozyl podanie o habilitacje.
Współpraca miedzynarodowa
Udzial w projektach i potwierdzona ROLA aplikanta w tych projektach, ich budzet i czas trwania. Staze zagraniczne, z jakich pieniedzy finansowane i precyzyjnie funkcje aplikanta w zagranicznych osrodkach. Post-dok placony w Polski lub nawet z zagranicy to zupelnie inne doswiadczenie niz PI czy funkcja profesorska na uczelni.
Znam polskich profesorow ktorzy wyjechali na Fullbrighta czy nawet jakim trafem za pioeniedze amerykanskich uczelni i przez dwa lata byli praktycznie technikami
Znajomosc jezyków obcych
Jak udokumentowana?
OTWARCIE UCZELNI NA WYBITNYCH BADACZY Z ZAGRANICY
Ironicznie: Tak, juz to widze jak rektorzy staraja sie dac habilitacje i sciagaja ludzi z zagranicy – TO CZYSTA TEORIA, rektorzy zrobia i robia wszytsko aby uczelnie przed powracajacymi z zagranicy zablokowac – z wiadomych wzgledow nie bede sypal przykladami, Nie wierze aby jeszcze chcieli za to placic. Zlozenie habilitacji powracajacych w jakimkolwiek stopniu w rece rektorow jest bledem, duzym, juz predzej rady wydzialow.
Ja bym zrobil to tak – konkurs, jak wygrywa i nie ma hablitacji wtedy rector jest zobowiazany wyslac wniosek i za habilitacje zaplacic, jak kandydat nie przejdzie jest zwalniany. Automatycznie habilitacja nie jest wymagana w konkursie, ale jest potrzebna w dluzszym zatrudnieniu. Znow mysle przez swoj pryzmat – status samodzielnego przez 5 lat to troche dlugo, ja bym to skrocil do 3 lat.
Uwagi p. Wróblewskiego podobają mi się. Natomiast zdziwiła mnie jedna informacja: że są pisma o IF > 6, które w Polsce nie są punktowane. Co to za pisma i jak to możliwe? (A może są one bardzo niedawno powstałe? Ale wtedy nie nabiły by chyba tak wysokiego IF...)
Tadeusz powolal sie na nasza prywatna korespondencje bez podawania konkretow, postaram sie wiec skrotowo przedstawic najwazniejsze jej tezy w czesco obowiazkow i odpowiedzialnosci pracownikow.
ZWIEKSZENIE UPRAWNIEN WYNIKAJACYCH Z POSIADANIA TYTULU NAUKOWEGO
Jaki jest kon kazdy widzi - nie czas na szukanie winnych, ale dodatkowe uprawnienia i przywileje dla grupy, ktora glownie odpowiada za obecny stan nauki i szkolnictwa wyzszego to daleko posunieta nieprzyzwoitosc. Punkty 5.1-5.5 sa do odrzucenia en bloc.
Zdumiewa, a raczej zasmuca natomiast fakt, ze autorzy projektu, ktory w zalozeniu ma poprawic sytuacje, nie przedstawiaja ani jednej propozycji dotyczacej OBOWIAZKOW i ODPOWIEDZIALNOSCI profesorow tytularnych!!!!
Autorzy nowelizacji powinni zwlaszcza pochylic sie nad art 123-125 obowiazujacej ustawy PSW, ktore powoduja, ze osoby mianowane czuja sie kompletnie bezkarne, a poczucie praworzadnosci - zwlaszcza niestety wsrod kadry profesorskiej - w ogole nie istnieje.
Polecam tutaj Kodeks Pracy Art. 52.
§ 1. Pracodawca może rozwiązać umowę o pracę bez wypowiedzenia z winy pracownika w razie:
1) ciężkiego naruszenia przez pracownika podstawowych obowiązków pracowniczych,
Do oceny forumowiczow pozostawiam rozstrzygniecie, czy wymienione ponizej zachowania kwalifikuja sie pod wymieniony wyzej pargaraf:
- nieodbywanie zajec;
- nieobecnosc na konsultacjach;
- niewypelnianie zarzadzen rektora;
- naruszanie uchwal Senatu uczelni;
- naruszanie regulaminu studiow;
- potwierdzanie nieprawdy w czasie oceniania studentow;
- brak reakcji osob odpowiedzialnych za przebieg procesu dydaktycznego na zglaszane (zwlaszcza przez studentow) powyzszych nieprawidlowosci;
- spozywanie alkoholu, przebywanie w stanie nietrzezwym na terenie uczelni.
To tak na poczatek... Pozwole tez sobie przypomniec przypadek rektora Jarosza w Jaroslawiu, ktorego minister nie byl w stanie odwolac z powodu braku zgody senatu uczelni.
Moja propozycja to wprowadzenia nadrzednosci uregulowan z kodeksu pracy nad ustawa PSW - mianowanie nie moze byc mianowaniem do bezkarnosci.
Kolejny komentarz rozpoczne od podania najbardziej moim zdaniem niebezpiecznych propozycji, ktore nalezy wszelkimi sposobami zwalczac, tak aby nie zostaly wprowadzone.
Wprowadzenie standardow ksztalcenia na studiach doktoranckich.
Doktorant w porozumieniu z promotorem (decydujacym o obowiazkowym core programowym) winien miec mozliwosc swobodnego doboru przedmiotow, ktore sa ofiarowane na zasadzie konkurencyjnosci. Wymog zaliczenia winien byc zwiazany z okreslona iloscia przedmiotow/zdobyciem punktow transferowych. Dopuszczalny, a wrecz skazany, jest dobor przedmiotow z roznych dyscyplin, gdyz wspolczesna nauka jest INTERDYSCYPLINARNA.
Przejrzyste kryteria oceny dorobku habilitanta
Pierwszy podstawowy blad juz w samym tytule. Autorom pomylily sie kryteria OKRESOWEJ OCENY pracownika czy tez kryteria stosowane w ocenie przydatnosci danej osoby na konkretne stanowisko z kryteriami na przyznanie stopnia NAUKOWEGO. Tutaj powinien byc brany pod uwage wylacznie dorobek naukowo-badawczy i nic wiecej. Przy przyznawaniu stopnia doktora habilitowanego nauk TECHNICZNYCH nalezy do niego zaliczyc czesc elementow z dzialu wspolpraca z otoczeniem gospodarczym i spolecznym.
Reszta kryteriow jest NIEMERYTORYCZNA. Zostala podana przez srodowisko, ktorego mentalnosc i sposob oceniania doprowadzila do sytuacji gdy znakomity procent pracownikow 'samodzielnych' zarowno nie istnieje w bazach swiatowych jak o nie posiada zadnych praktycznych aplikacji/opracowan. Tutaj oczekiwala bym, ze propozycje 'punktowe' definitywnie zlikwiduja niechlubna tradycje przyznawania stopni i tytulow za dzialalnosc organizacyjna/reprezentacyjna przynaleznosci, etc.
Czy ktos wyobraza sobie, ze przy przyznawaniu stopnia doktora bierze sie pod uwage takie kryteria: mial grant promotorski, pisal artykuly popularyzatorskie do prasy, opracowal jakis cykl wykladow, organizowal konferencje, bral udzial w jury konkursow? :-)
Nalezy zdecydowanie przeciwstawic sie probie przeszmuglowania tego typu kryteriow!
Druga sytuacja, ktora mnie uderza negatywnie, to procedura punktowa MIEDZY KOLEJNYMI stopniami naukowymi. To kolejne nieszczescie dotychczasowego 'modelu kariery' - wypelnianie jakichs tam kolejnych wymagan zamiast calosciowej oceny za CALOKSZTALT KOMPETENCJI w danym momencie.
Tutaj mam na mysli przykladowo swoja osobe - wg proponowanych kryteriow fakt, ze opublikowane rezultaty z tematyki mojego doktoratu sa cytowane w Handbook of Numerical Analysis, a glownej publikacji (ukazala sie dwa lata po obronie) cytowalnosc dalej rosnie ze wzgledu na aktualnosc tematyki badawczej i duze nia zainteresowanie, maja nie miec zadnego znaczenia przy ocenie moich kompetencji do 'samodzielnosci naukowej'?
Wg proponowanych kryteriow do oceny na stopien doktora habilitowanego mam wystartowac 'od zera' tak samo jak osoba, ktorej poziom dysertacji zostal przez prof. Tazbira w sejmie RP skwitowany: 'nie spelnia elementarnych wymogow'?
Znakomita jest propozycja przedstawienia 5 najwybitniejszych publikacji - bledem jest jednak wykluczenie z nich publikacji powiazanych z tematyka doktoratu i wczesniejszych. Tutaj nalezy raczej ustalic minimalny treshold - tak by nie mozna bylo jakosci zastapic ILOSCIA, a zwlaszcza punktami z niemerytorycznych kryteriow, o ktorych wspomnialam wyzej.
propozycja stanu spoczynku
Generuje nieuzasadnione przywileje i to w momencie gdy potencjalni beneficjaci sa silnie wspolodpowidzialni za obecny katastrofalny stan szkolnictwa wyzszego; a takze gdy intencja Rzadu RP jest likwidacja wszystkich przywilejow emerytalnych i zastapienia ich jednolitym dla wszystkich systemem.
Pokusze sie o jeszcze jedna analize calego pakietu propozycji, w swietle zagadnienia kluczowego czyli POLITYKI KADROWEJ - zwlaszcza z perspektywy osob mobilnych/powracajacych. Jedna z nich napisala do mnie:
Ale moze Pani dodac jeszcze jeden, bardzo przyziemny, ale kluczowy problem. W Polsce instytucje akadamickie nie maja ZADNEGO doswiadczenia z przeplywem kadr i zatrudnianiem osob spoza systemu. Czy to polskiego czy innego. I jest to tez jeden z elementow, ktory blokuje zatrudnienie. Niezaleznie od wysokosci pensji, stanowiska, start-up money (nieistnieje).
Proste pytanie: Czy proponowane reformy cos tutaj zmienia? Obawiam sie, ze nie.
Swietna propozycja ministerialna stworzenia centralnej bazy openingow niczego tutaj nie rozwiazuje, bo nalezy sobie zadac pytanie:
JAKICH STANOWISK, JAK I W JAKIM CELU TWORZONYCH ONE DOTYCZA i przede wszystkim Z JAKICH SRODKOW FINANSOWANYCH?.
Byc moze odpowiedz na to elementarne pytanie wyjasni dlaczego konkursy sa ustawiane i z jednym 'wlasciwym' kandydatem, gdyz ma to scisly zwiazek z 'modelem kariery'.
Otoz powstanie NOWEGO STALEGO etatu na polskiej uczelni jest scisle powiazane z zabezpieczeniem godzin na pensum dydaktyczne (zrodlo finansowania). Godziny dydaktyczne przyznawane na jednostke organizacyjna sa LUPEM z RW, gdzie 'wiekszosciowo' przeglosowuje sie programy studiow.
Rownolegle i NIEZALEZNIE od tworzenia nowych stanowisk JUZ ZATRUDNIENI 'naukowcy' wypelniaja kolejne wymagania w mniej (obecnie) lub bardziej (wg projektu) 'punktowej wieloetapowej karierze akademickiej'. Dzieje sie to CALKOWICIE NIEZALEZNIE/OBOK polityki kadrowej/zatrudnieniowej uczelni. Wystarczy spelnic wymagania (obecnie moze nawet bardzej miec poparcie i przychylnosc lokalnego ukladu) i stopien doktora habilitowanego, a nastepnie tytul profesora nalezy sie jak psu buda (tak jak psu za wiernosc).
Dodatkowo system finansowania i minimow (wszelkie uprawnienia) premiuje tzw. 'rozwoj kadry'. Trudno sie wiec dziwic, ze na poziomie uczelni malo kto dba o 'jakosc merytoryczna' tych awansow, bo to jak strzelanie sobie samemu w stope (pojecie dbania o renome uczelni jest mentalnie wiekszosci srodowiska niestety zupelnie obce)!!!
Mamy wiec pracownikow mozolnie pnacych sie po szczebelkach kariery i uczelnie, ktore posrednio zmuszone sa do tworzenia starych/nowych miejsc pracy. Bo czy ktos wyobraza sobie zatrudnienie profesora tytularnego na stanowisku adiunkta (adiunktow - doktorow habilitowanych juz 'mentalnosciowo zaakceptowano'). I tak mamy dziesiatki NIEPOTRZEBNYCH stanowisk profesorskich bez jakiegokolwiek odniesienia do tworzenia grup badawczych skupionych wokol lidera (stanowiska profesorskiego). Najbardziej karykatularna postac przybralo to chyba na wydzialach fizyki czolowych polskich uczelni.
I co nam proponuje ministerstwo by to zmienic? Chyba na razie dokladnie nic zarowno w 'nowym modelu kariery' jak i w warunkach konkursow na wykorzystanie funduszy europejskich w ramach programu 'Kapital Ludzki'. Tymczasem na Poddzialanie 4.1.1 (wzmocnienie potencjalu dydaktycznego uczelni) ma PIECSET MILIONOW euro!!!
Wszyscy swietnie wiedza, ze wzrost liczby studentow w stosunku do wzrostu liczby kadry byl DWUKROTNIE (?) wiekszy. Czas wiec madrze zwiekszyc zatrudnienie na polskich uczelniach, ale nie przez kontynuacje 'chowu wsobnego' lecz poprzez siegniecie po ludzi, ktorych dotychczasowy system odrzucal/eliminowal - po ludzi mobilnych, tez mlodych polskich postdokow pracujacych za granica!!!
Bledem jest polityka 'wysylania na emeryture' starej kadry. Ponownie zacytuje fragment propozycji przeslanych przez inna osobe do ministerstwa:
Rozwiazaniem jest nie tyle eliminowanie starszej kadry, ale wczesniejsze, wrecz przymusowe usamodzielnianie mlodej kadry; na przyklad przez tworzenie nowych stanowisk, pracowni, zakladow, laboratoriow.
To wszystko jednak wymaga calkowitej zmiany organizacji uczelni, jej sposobu finansowania, a przede wszystkim zarzadzania. Propozycje na ten temat maja byc przedstawione w tym tygodniu - dopiero z ich perspektywy bedzie mozna cos wiecj ocenic.
Na dzisiaj centralne bazy openingow, konkursy sa koncepcyjnie nie do pogodzenia z obecnym modelem kariery od studenta po rektora na tej samej uczelni, 'chowem wsobnym' i awansem po kolejnych szczeblach kariery w oderwaniu od oferty WOLNYCH stanowisk do objecia.
Bez ograniczenia liczby stanowisk i likwidacji automatu awansu po wypelnieniu jakichs tam wymagan na kolejnym etapie (a zwlaszcza miedzy nimi) poprawy sytuacji na polskich uczelniach nie bedzie).
A na konkurencje zgody ze strony CALEGO srodowiska nie bedzie, ze strony decydentow naukowych tym bardziej, bo oni sami od dawna duzow iecej poswiecaja czasu na dzialania orgnizacyjn0-administracyjne by na konkurencje - chociazby z grupa 'powracajacych' mogli sie zdecydowac.
A wiec wezel gordyjski? Kto ma w reku miecz do jego przeciecia?
W internecie sa dostepne uwagi prof. Musiola, rektora UJ i przew. KRASP.
W pelni zgadzam sie z uwagami do punktu 2.6 - zbyt rzadko publicznie zwraca sie uwage, ze sama 'habilitacja po polsku' odciaga mlodych naukowcow od podejmowania ambitnych wyzwan naukowych w okresie ich najwiekszych potencjalnych mozliwosci. Brakuje tu jeszcze uwagi, ze wymog 'samodzielnosci' i zaszeregowania 'kierunku' publikacji jest w poprzek swiatowych tendencji do pracy w duzych zespolach interdyscyplinarnych. Bardzo sluszne sa uwagi, ze nowe propozycje wcale nie doprowadza do skrocenia uzyskania 'samodzielnosci' i w dalszym ciagu sa oparte na kryteriach ilosciowych a nie jakosciowych. Znakomita jest propozycja zastapienia slowa dorobek naukowy slowem osiagniecie naukowe!!! Mozna miec bardzo duzy dorobek i ani jednego osiagniecia... Najwyzszy czas promowac tych z osiagnieciami.
Uwaga na koniec czesci czwartej jak najbardziej sluszna. To dobrze, ze w koncu ktos o takiej pozycji wyraznie napisal, ze nie warto sie osmieszac, a srodowisko polskich akademikow to robi zbyt czesto. Takze w procedurach nostryfikujacych doktoratow, zwlaszcza tych, ktore w 'w innym swiecie' otwieraja drzwi najlepszych uczelni!
Uwagi ogolne do czesci 4. Na poczatek wystarczy wprowadzic obowazywanie KP art. 52 (o zwolnieniu za razace niewywiazywanie sie z podstawowych obowiazkow pracownyczych) w stosunku do mianowanych pracownikow. Podobnie zlikwidowac koniecznosc zgody senatu uczelni na odwolanie rektora (przypominam casus rektora Jarosza w Jaroslawiu).
Pozostale uwagi prof Musiola pozostawiam bez komentarza.
Na stronie KRASP dostepne jest stanowisko Prezydium KRASP w sprawie dokumentu 'Nowy model kariery akademickiej'.
Przy okazji sprostowanie poprzedniego komentarza: w obecnej kadencji KRASP prof. Musiol przewodniczy Komisji ds. Współpracy Międzynarodowej.
Pragne podzielic sie z wszystkimi moja refleksja zwiazana z toczaca sie dyskusja nad proponowanym pakietem - bedzie ona rowniez dotyczyla informacji z prywatnej korespondencji, ktorej zawartosc nie zostala na tym forum upubliczniona.
Refleksja brzmi: Czy nam sie to podoba czy nie, to obecne uwarunkowania polityczne (grozba weta prezydenckiego, kryzys finansowy, masowo podpisywane listy protestacyjne takie jak list fizykow UJ, nawet jezeli to srodowisko 'cichaczem' wycofalo go juz ze strony wydzialowej) spowodowaly, ze decyzja polityczna o zachowaniu nazwy habilitacja zostala juz podjeta (ministrowi Boniemu nie udalo sie przekonac srodowisk skupionych wokol Karola Modzelewskiego). Oprotestowaywac ja mozna, nawet nalezy, ale tez trzeba pamietac, ze:
(i) jest to jednak drugorzedny problem w stosunku do gruntownej reorganizacji modelu zarzadzania uczelniami polskimi - mniejsze zlo uczyni habilitacja w nowej formie w dobrze funkcjonujacych uczelniach, niz jej brak w uczelniach zorganizowanych i rzadzonych na obecnych zasadach;
(ii) oprotestowanie na tym etapie proponowanych zmian bez szczegolowych propozycji jak ocenia sie poszczegolne punkty, jest de facto po prostu antyproduktywne i rownoznaczne brakowi wplywu na ksztalt zmian.
(iii) Proponowane reformy nalezy rozpatrywac nie tylko w kontekscie pozadanego docelowego modelu ale rowniez w odniesieniu do obecnych praktyk stosowanych na polskich uczelniach, czyli proponowanie rozwiazan przejsciowych, ktore zminimalizuja koszt zachowan niemerytorycznych.
Sprobuje wyjasnic - zwlaszcza Polonii akademickiej - dlaczego jestem za utrzymaniem CK i zwiekszeniem wrecz jej uprawnien (przy calkowitym zmianie systemu jej wyboru i doboru recenzentow).
Otoz polskie uczelnie cierpia z powodu luk pokoleniowych. Problem siega jeszcze zniszczen z okresu drugiej wojny swiatowej, ktora zaburzyla naturalna ewolucyjna wymiane kadr. Mozna wrecz powiedzic, ze pokolenie obecnie przechodzacej na emeryture profesury 'wzielo wszystko' po wojnie - weszlo w pustke kadrowa, co zachwialo strukture wiekowa kadry. Ilosc etatow byla ograniczona w przeciwienstwie do stanowisk profesorskich. Zaowocowalo to odwroceniem piramidy kadrowej - w wielu miejscach mamy do czynienia z sytuacja, ze wielu pracownikow jest samodzielnych tylko 'tytularnie', ale nie posiadajacych wlasnych zespolow badawczych. W dodatku duzy procent tej kadry swoje 'kariery' osiagnelo w poprzedniej epoce dzieki roznym 'ukladom'.
Doszedl do tego w ostatnich latach caly system oparty na minimach kadrowych, premiujacy znaczaco uczelnie za 'rozwoj naukowy kadry' mierzony glownie iloscia uzyskanych tytulow i stopni. Spowodowalo to sytuacje, ze uczelnia dbajaca o standardy i jakosc de facto doslownie 'strzelala sobie w stope'. Doprowadzilo to do znacznego obnizenia poziomu od doktoratow po profesury belwederskie; znaczaco wzmocnil sie tez 'chow wsobny'. Ten system zreszta trwa w najlepsze i lawinowo przyspieszyl od ustawy w 2005r. co dokumentuja m.in. publikacje Marka Wronskiego.
Pozwole sobie zacytowac bardzo trafna uwage mojego znajomego:
Z powodu starzenia sie aktualnej kadry "ukladowej" nastepuje GWALTOWNA i PRZYSPIESZONA wymiana generacji. W ciagu ostatnich dwu lat odbywa sie LAWINOWA wymiana, mianowania rozmaitych profesorow, dr. hab., produkcja doktorow. Odbywa sie to na poziomie uczelni, bez zadnej juz kontroli. W projekcie jest rowniez teraz "profesor PAN-owski". Sa to ludzie, w wiekszosci przypadkow, protegowani przez odchodzaca kadre.
Moj komentarz: Rowniez osoby teoretycznie 'z zewnatrz' sa najczesciej czyimis protegowanymi/znajomymi, jak sa wybitnymi naukowcami to maja pelnic role kwiatka do kozucha i byc 'dobrymi kolegami'.
Taka wymiana kadry nastepowala rowniez na innych, bardzo dobrych uniwersytetach. Wlaczajac Cambridge w latach 60-tych. Co pieknie sparalizowalo uczelnie na kilkanascie lat. Nie wspominam juz Chin, Zw. Radz. po Rewolucji, Polski po wojnie i nawet po Marcu.
(...)
Nie chce Pani zasmucac, ale w moich dziedzinach "mloda" kadra jest o klase nizej niz nawet marcowi docenci - zarowno naukowo jak i towarzysko. Boli to czasem bardzo bo czesto zdarza sie, ze sa to koledzy, nawet ze studiow.
Otworzymy wreszcie oczy. Za rok - dwa jakiekolwiek dyskusje na temat reformy nie beda juz mialy sensu.
A na NFA, 'dosadny komentarz', ktory zacytuje w calosci:
Produkcja seryjna
My tu gadu gadu ... A moja ukochana Rada Wydziału (w której z obrzydzeniem "zasiadam") mianowała kolejnego matoła doktorem habilitowanym. Facet miał zero publikacji poza Polską. Dwóch dalszych stoi w kolejce w następnym miesiący. Podobne orły ale w CK jak i tym razem, wszystko obstukane. Maszyna przyspieszyła produkcję. W tym rytmie za rok możemy sobie habilitacje ustalać na dowolnym poziomie - swoi są już okopani. I to oni będą wam wyznaczać standardy.
Osobiscie uwazam, ze przy obecnie obowiazujacych standardach i procedurach oceny 'merytorycznej' na wiekszosci polskich uczelni, nalezy kategorycznie CALKOWICIE wyprowadzic przyznawanie panstwowego w koncu stopnia doktora habilitowanego z uczelni (nie zgadzam sie na ministerialna propozycje habilitacji przed 'laczona' komisja (RW + CKK). Komisje przyznajace stopien winny dzialac przy CKK, a kandydat powinien miec prawo wskazania wiekszej liczby potencjelnych recenzentow, w tym zagranicznych, z ktorych CKK wybierala by czesc komisji oceniajacej.
CKK winna byc STALYM organem administracyjnym powolanym przez np ministerstwo, a nie wybieranym w mediokratycznym glosowaniu przez srodowisko.
Sama habilitacja na poziomie uczelni stala sie zbyt czesto narzedziem wladzy dla rzadzacego ukladu, karania niepokornych i nagradzanie wiernych (przypadek Migalskiego to nie jest ostatnio jedyna 'niemerytoryczna' wpadka w UJ). Zabranie ukladom uczelnianym tego narzedzia moze paradoksalnie przyspieszyc zgode srodowiska na likwidacje samego stopnia. Polityka zatrudnienia pozostaje w dalszym ciagu w koncu w gestii uczelni...
W tym okresie 'przejsciowym' nalezy doprowadzic do takiej reorgabizacji polskich uczelni, by stworzyc szanse na powrot do merytorycznych ocen przy zatrudnianiu nowych pracownikow ocenie starych.
@Małgorzata
Propozycja chyba zbyt radykalna i zbyt pro-biurokratyczna (sam czasem takie ruchy popieram, ale nie aż do tego stopnia).
Moze lepiej coś pośredniego:
1. ZAKAZ habilitowania sie w swoim miejscu pracy (dotyczy nawet uczelni najbardziej flagowych), albo zakaz pracy przez np. 4 lata w miejscu gdzie się zrobilo habilitację.
2. ORAZ wprowadzenie OBOK obecnej habilitacji - habilitacji państwowej (przez CK itp.) - do wyboru przez habilitanta. Najwyżej za parę lat, gdyby postępował rozdźwiek poziomów uczelnianej i państwoej, to można by np. do minimów zażądać - hab. państwowej.
3. Niezaleznie od obu powyższych warto jakieś minima przyzwoitości co do dorobku wprowadzić. Zależne od dziedziny, ale SZTYWNE, ale jednak aby trochę tych punktów musiało być.
Drogi Janie, za pare lat w tym kraju habilitacji juz nie bedzie :-)
A poza tym jak sie mowi 'a' (kandydat sam wnioskuje o habilitacje zamiast uczelni) to trzeba powiedziec 'b' i wylaczyc uczelnie z procedury. Sam Pan dochodzi do sprzecznosci w rozroznianiu miedzy habilitacja 'panstwowa' a uczelniana.
A w ogole co w tym radykalnego? Habilitacja przeciez zostaje - chyba ze srodowisku nie chodzi o 'jakosc' jaka ma za soba niesc kolejny stopien naukowy, a tylko o wlaaaadze nad innymi (decydowanie o wejsciu do korporacji osob uprzywilejowanych). Jezeli to ostatnie to trzeba to powiedziec jasno, gdyz wowczas moze taniej bedzie zastapic sama procedure uzyskiwania stopnia np. rekomendacja kilku osob wprowadzajacych? Po co utrzymywac niemerytoryczna fikcje dorobku, skoro de facto chodzi tak naprawde tylko o zielone swiatlo od waznych decydentow?
Wszyscy swietnie wiedza, ze polskie uczelnie to system naczyn polaczonych - to widac zwlaszcza przy wzajemnych 'podzleceniach' wykonawstwa prac w ramach grantow by nie placic skladek spolecznych od wynagrodzen przy umowie o dzielo lub przy 'umawianiu sie' przy wyborach do roznych centralnych gremiow (w tym tez do CKK czy dawniej KBNu).
Poza tym naprawde w mojej propozycji chodzi o zatrzymanie odbywajacej sie obecnie niemeryotrycznej wymiany generacji - wiele wydawalo by sie, ze przyzwoitych uczelni robi wrecz 'lapanke' na kandydatow na dr habilitowanych wsrod wlasnych pracownikow, bo wielu profesorow jest w wieku przedemerytalnym. W pelni zgadzam sie z zacytowana przeze mnie w poprzednim kmentarzu osoba.
Mysle, ze jeszcze sporo lat potrwa taka prowizorka. Zreszta np. ja osobiscie WOLALBYM, aby w Polsce istniala jakas zobiektywizowana miara jakosci naukowej. Inaczej obawiam sie - najgorszego. Jesli potrzeba tej "obiektywnej miary" zaniknie sama (np. konkurencja uczelni zagranicznych) - to nie ma sprawy.
Nie wiem tez co p. Malgorzata uwaza u mnie za sprzecznosc. Bo proponuje ze kandydat albo wybiera hab. uczelniana (z grubsza to co jest, a moze nawet - to co BYLO pare lat temu), albo hab. panstwowa (i tu uczelnia w zasadzie moze byc zupelnie wylaczona z procedury).
@ Jan
Sprzecznosc jest miedzy 'habilitacja uczelniana' a zobiektywizowana miara wartosci naukowej . Sam Pan wczesniej napisal: gdyby postępował rozdźwiek poziomów uczelnianej i państwoej. Skad w ogole takie podejrzenie, ze cos takiego moze nastapic? Dlaczego nie odwrotnie, czyli wyzszy poziom uczelnianej niz panstwowej skoro na uczelni najwiecej sie wie o kandydacie?
Naprawde nie widzi Pan w tym ewidentnej sprzecznosci? Tutaj nie chodzi po prostu o jakosc tylko o 'namaszczenie' przez lokalna korporacje, wyznaczanie 'bezpiecznych nastepcow' w chowie wsobnym. I prawa do tego namaszczenia broni sie jak Czestochowy (nie tylko w ogole jego istnienia, ale moze przede wszystkim tego kto o namaszczeniu decyduje).
Jeszcze raz powtorze moje obecne przekonanie. Jak sie to prawo odbierze lokalnym decydentom, a sama decyzje zobiektywizuje poprzez rzeczywiste peer-review (kilku recenzentow 'obecnych' w nauce swiatowej), to zainteresowanie srodowiska obrona habilitacji zniknie blyskawicznie. Zwlaszcza jezeli tez stopien bedzie wylacznie miara wczesniejszych osiagniec naukowych a nie przepustka do administrowania i wieloetatowosci. Oczywiscie moge sie mylic...
"Jak sie to prawo odbierze lokalnym decydentom, a sama decyzje zobiektywizuje poprzez rzeczywiste peer-review (kilku recenzentow 'obecnych' w nauce swiatowej)"
GDYBY tak było - to byłoby wspaniale. Właśnie dlatego obawiam się zupełniej likwidacji habilitacji. Bo w naszych warunkach w totalny sposob doprowadziloby to do wszechwładzy i samowoli lokalnych klik. Dla duzych uczelni - to bez róznicy. I tak habilituja sobie kogo chcą (moze warto jakeś minimum dorobkowe-ogranicznik tu postawić). A na mniejszych uczelniach malutkie i zupełnie bezwartościowe kliki będą sobie "uprofesarzać" kogo chcą.
I tego się obawiam.
Ale konkurencję postrzegam jako wartość. I może lepiej (a co nie mniej ważne: będzie mniej pisku wtedy z róznych stron) zostawić uprawnienia hab. przynajmniej większym, lepszym wydziałom (ale: bez habilitowania SWOICH pracowników, niech konkurencja ich sprawdzi; dla wielu rozsądnych dziekanów to nawet kłopot z tymi swoimi "dobrze znanymi" ludźmi, coś tam robią, zżyli się itd., jakos się ich przepycha...). I wcale bym nie przesądzał która habilitacja będzie "lepsza". Konkurencja czasem czyni cuda.
No i na koniec: JEŚLI Pani zdaniem habiliacja zniknie wkrótce - to po co ją reformować :)
A wieloetatowść mozna załatwić w inny, znacznie prostszy i "cichszy" sposób.
To kwestia minimów kadrowych. Bezwzględnie: tylko w jenym miejscu powinno się wliczać do minimum (i to tylko w podstawowym miejscu pracy, aby nie było tak, że delikwent jest w jednym minimum mgr, gdzie indziej w minimum do dr, jeszcze gdzie indziej do hab.). Oczywiście wybitny uczony moze byc i w 10 radach naukowych i brać udział w przewodach dr. Ale do MINIMUM ma się wliczać tylko w podstawowym iejscu pracy.
Oczywiście po 65 roku zycia - nie mozna byc w ŻADNYM minimum (pracować tak, głosować tak; ale nie byc w MINIMUM).
No i wtedy do wielu rzeczy zaczną byc KONIECZNI doktorzy (aby system się kręcił). Np. w minimach licencjackich nie ma powodu aby wymagab hab., nawet sami dr wystarczą przecież bez problemu.
To tylko jedno króciutkie rozporządzenie ministra.
Ale p. B.K. woli walczyć z WSKSiM w Toruniu, czy Wydzialem Historii UJ, z przyczyn czysto politycznych. "Stare" znów wraca?
@Jan
Ponizej cytuje fragment przeslanych przeze mnie uwag do MNiSW, w czesci dotyczcaej wieloetatowosci.
4.5 i 4.6
problem wygenerowany jest przez minima kadrowe i wraz z nimi zniknie. Dyskusyjny jest zreszta wymog 'etatu' zamiast odpowiedniej ilosci wylozonych godzin.
Jezeli juz z jakichs wzgledow te minima sa wymagane - winno byc ich przyporzadkowanie GODZINOM zajec a NIE ETATOWI
Od pieciu lat tydzien do dwoch prowadze blok zajec jako profesor wizytujacy w ICAM Lille (nalezy do grandes ecoles). Wiele innych zblokowanych zajec jest prowadzonych przez kadre z UK, Kanady, Niemiec w ramach wspolpracy tez Erasmusa. Moge zapewnic, ze program jest tam duzo nowoczesnijeszy niz na polskich uczelniach technicznych, a bsolwenci duzo lepiej przygotowani do wyzwan rynku pracy. Nie widze zadnych zagrozen dla jakosci procesu ksztalcenia w przypadku realizacji czesci programu za pomoca godzin dydaktycznych zlecanych na zewnatrz. Wieloetatowosc to zwykla fikcja i wyciaganie pieniedzy z systemu przez korporacje samodzielnych.
Odejscie od rachub w ETATACH na rzecz ILOSCI GODZIN zajec ze studentami FAKTYCZNIE zlikwiduje problem wieloetatowosci i konfliktu interesow. Obnizy tez znaczaco koszty szkolnictwa wyzszego i pozwoli na inna alokacje srodkow.
Minima liczone wg etatow to typowy przyklad wymuszonych przez korporacje przywilejow.
--------------
Na koniec prosba do Jana. Prosze o powstrzymanie sie od politycznych komentarzy - w przeciwnym razie bede zmuszona zmoderowac Pana wypowiedzi.
Zgadzam sie, ze w OBECNYCH dosc kulawych realiach wymog etatu (przy JEDNOCZESNYM wymogu "co najmniej 60 godz. zajec, i to wymogu istniejacym dopiero od 3 lat!!, wczesniej moglo byc zero zajec) jest prawie ze bez sensu.
Natomiast tak ogolnie to widze sens w tym, ze kierunek studiow i w ogole STUDIA, to jakies srodowisko, jakas atmosfera itp. Wowczas wymog tego aby z kierunkiem (mgr) bylo zwiaznych w miare stabilnie KILKA osob o wyzszych kwalifikacjach i doswiadczeniu wydaje mi sie wymogiem oczywistym. Zwlaszcza, przy zalozeniu pewnej autonomii, samodzielnego ksztaltowania programu itp. Oczywiscie WIEKSZOSC zajec i tak prowadza INNE osoby, czy to mgr, czy to dr, czy osoby z zewnatrz.
A "politycznie" to ja sie bardzo samoograniczam. No ale ta kontrola WH UJ, to naprawde zenujace (zwlaszcza w obliczu tych setek przekretow, od ktorych wlosy sie jeza na glowie, a na ktore zadnej PKa sie nie nasyla).
Na stronie PSRP pojawilo sie Stanowisko PSPR w sprawie pakietu Partnerstwo dla wiedzy „Nowy model kariery akademickiej” z dnia 2 kwietnia 2009 r.
Pragne skomentowac jedno zdanie:
Za najważniejsze Parlament uważa dążenia projakościowe, tj. obowiązek publikacji w recenzowanych czasopiśmie, możliwość przygotowania pracy i obrony w języku angielskim.
Otoz drodzy studenci, przyszli doktoranci. Strzelacie sobie zwyczajnie w stope. Obowiazek publikacji PRZED obrona spowoduje: (i) opoznienie obrony; (ii) obizenie rangi publikacji (publikowanie za wszelka cena i byle gdzie wynikow czastkowych).
Drodzy studenci. Czy wiecie, ze opublikowanie wynikow w renomowanym czasopismie moze trwac DO DWOCH LAT od momentu przeslania artykulu do redakcji do ukazania sie go w druku? Doliczcie do tego czas do osiagniecia tych wynikow i porownajcie z czasem trwania studiow doktoranckich! Chyba nie chodzi Wam o wymog publikowania w lokalnych Zeszytach Naukowych (a jakze recenzowanych) gdzie cykl wydawniczy moze trwac do kilkunastu tygodni.
Wymog posiadania publikacji z doktoratu, powinien wystepowac na dalszym etapie kariery naukowej - byc prawie jej warunkiem koniecznym.
Obecny 'projakosciowy' wymog posiadania publikacji, w mojej ocenie, ma byc panaceum na chyba zwyczajna nierzetelnosc recenzentow dysertacji, z ktora srodowisko nie moze sobie od lat poradzic. Doktorat, ktorego zawartosc nie nadaje sie na tzw. 'twarda' publikacje nie powinien otrzymac pozytywnej recenzji, a jego autor stopnia naukowego doktora.
Mam za to dla Was inna propozycje. Bolaczka polskich uczelni jest dosc powszechne odizolowanie procesu dydaktycznego (studentow) od dzialalnosci naukowej kadry. Proponuje w ocenie parametrycznej jednostki, dodatkowo punktowac publikacje z prac magisterskich (pierwszy i glowny autor to magistrant)- oczywiscie tylko te 'twarde'.
@Małgorzata
Publikacja czegoś w miarę porządnego PRZED obroną wydaje mi się OCZYWISTA. W fizyce, jest to w zasadzie konieczność "OD ZAWSZE", nawet do otwarcia przewodu jakiejś publikacji się wymaga.
I nie słyszałem, aby ktoś ubolewał, ze obrona się opóźnia Z TEGO powodu.
Natomiast w tych zatęchłych dziedzinach, gdzie porządna publikacja za granicą jest czymś nieomal wstydliwym, dążenie do publikowania po angielsku w dobrych pismach warto nawet zadekretować. Bo SAMO z siebie się nie pojawi. Może studenci to rozumieją? Po co ich zniechęcać.
A pomysł z pracami mgr - bardzo dobry. Jedno nie przeszadza drugiemu. A nawet pomaga: opublikowana praca mgr, to juz spełniony warunek do otwierania przewodu doktorakiego :)
@JAN
W sytuacji 'normalnej' publikacje 'studenckie' pojawiaja sie juz w czasie samych studiow graduate. My jednak nie mamy w kraju sytuacji normalnej. Stad formalny wymog posiadania publikacji zaowocuje opoznieniami w obronie lub 'publikacjami na sile' - takimi samymi jak obecnie dla uzyskania stopnia doktora habilitowanego czy profesora belwederskiego z h index ZERO.
Oczywiscie, ze publikacje musza byc, ale maja byc one rezultatem rzeczywistych wartosciowych wynikow, a nie koniecznoscia spelnienia formalistycznego wymogu.
Prosze nie zapominac, ze tytul doktora przyznaje sie za dysertacje doktorska, a nie 'dorobek publikacyjny'.
Jakosci polskich doktoratow nie podniesie sie przez formalny wymog posiadania ilus tam jakichs tam publikacji przed obrona, lecz przez wlasciwa prace ze studentami od samego poczatku studiow i z wlaczenia studentow graduate w badania naukowe kadry. To jednak wymaga calkowitej reorganizacji polskich uczelni i przeorientowania ich na podmiotowosc studenta. Bez tego nie bedzie ani kadr dla gospodarki ani swiezej krwi dla polskiej nauki.
Od dawna powtarzam doktorantom, ze stopien doktora trzeba formalnie miec, ale prawdziwa przepustka do swiatowej nauki sa dopiero dobre publikacje.
Proba postawienia sprawy, ze trzeba miec publikacje by moc obronic dysertacje doktorska wpisuje sie w mentalnosc, ze raz uzyskany stopien/tytul to glejt na madrosc po grobowa deske.
Zupełnie inaczej rozumiem fakt posiadania publikacji. To poddanie się dodatkowym, niezaleznym recenzjom (bo uważam, że do KAŻDEJ rozprawy istnieją 2-4 recenzenci którzy ocenia ja pozytywnie i zwykle takich się wybiera). Oczywiście kluczowa jest jakość i ranga pisma. Dlatego wymóg "bylejakiej" publikacji istotnie jest niczym.
Zadowoliłoby mnie podanie jakichs konkretniejszych wymogów: np. punkty minsterialne (w naukach ścisłych oczywiście co najmniej 10, a w innych też nie za mało, może choć 4?).
Jan napisal To poddanie się dodatkowym, niezaleznym recenzjom. Dokladnie o to mi chodzilo. Nie moze byc tak, by poziom doktoratu/doktoranta mial byc zapewniony przez te 'dodatkowe' recenzje, w miejsce zapewnienia rzetelnosci i kompetencji recenzentow samej dysertacji doktorskiej.
Publikacje nie powinny byc 'przepustka' do tytulu doktora, tylko do dalszej kariery naukowej (postdoc i wyzej). To oczywiste, ze im wczesniej powstana i beda lepsze tym wieksze szanse zyciowe mlodego doktora na sukces.
Przepraszam, ale moje uwagi nie dotycza modelu opartego na chowie wsobnym.
Prześlij komentarz